Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/181

This page has not been proofread.

mi uśpionemi. Skały Meillerie i brzeg przeciwny tworzyły ponętny kontrast; brózdy zniszczenia obok uśmiechu cywilizacyi, zielonej od winnic i od świeżych pastwisk. Niebo piękne, czyste, kryształowe; sfera srebrzystych obłoków rozciągała się na skraju horyzontu, lecz nie posuwała się wyżej. Stałem pośród dwóch wielkich przestrzeni lazuru, na masie zieleni i kwiatów polnych, otoczony cieniem lasów i chłodem kaskad. Tak, serce moje było szczęśliwe szczęściem, które zdawało się panować w tej przyrodzie tak pięknej, tak zadziwiającej i tak młodej po tylu zimach! Jak lekko drżała murawa u mych stóp! Jak wdzięcznie świerk pochylał się nad moją głową! A te fale, na które patrzyłem z wysokości, jakże były pogodne i bez plamki! Rzekłbyś, równina roztopionego malachitu[1], rzecby chwilami można drugie niebo, co zstąpiło na ziemię. A w dali Jura zdaje się być jedyną, przegrodą, dzielącą wody jeziora od fal lazurowych wieczności.

 Z żalem i oglądając się poza siebie opuściłem to miejsce. Kraina, w miarę jak posuwaliśmy się, stawała się coraz mniej zajmującą. Przyroda zdawała się być zazdrosną o swe powaby. Jakby dziewica, która na chwilę ukazała wdzięki twarzy następnie zwolna je zasłania. Otoczyły nas góry zielone, jednostajne, pozbawione oryginalności. Strumienie płynęły wolniej, nie spotykaliśmy już siklaw; wąwozy stawały się coraz rzadsze, wioski coraz nędzniejsze. Takim sposobem dotarliśmy do Chateau d’Oex, małej wioski otoczonej nagimi szczytami strzelającymi w niebo, skalami ogołoconemi na wierzchach, a do połowy okrytemi lasem. Jesteśmy na granicach Oberlandu[2]. Bogata natura otworzy swe skarby przed naszemi oczyma. Prepary thy soul, young Azim![3]


  1. Malachit, kamień barwy zielonej.
  2. Oberland — część Szwajcaryi między Alpami a Jurą.
  3. Przygotuj duszę, młody Azimie.