Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/832

This page has not been proofread.

 Wobec tej nierozwikłanej zagadki, Lucyan czuł, że mu mózg pęka. Był jednak mężczyzną, i po krótkim czasie siłą woli nakazał zmilknąć rozpaczy.
 — Ha! dobrze! — wyrzekł po chwili z goryczą. — Kochać tę, która mną gardzi, nikczemnością byłoby z mej strony!
 Mając odjechać wieczorem do Joigny, zajął się przygotowaniem pakunków.
 Przed udaniem się na stacyę drogi żelaznej, pójść postanowił na ulicę des Tournelles, ażeby się dowiedzieć o stanie zdrowia księdza d’Areynes.
 Schloss udzielił mu do przeczytania bulletyn podpisywany codziennie przez obu chirurgów, pielęgnujących ranionego.
 Bulletyn ten nie brzmiał uspakajająco.
 Żadne polepszenie nie objawiło się w zdrowiu księdza d’Areynes.
 Z sercem podwójnie zranionym Lucyan de Kornoël wyjechał z Paryża.

∗             ∗

 Skoro doktór Giroux, właściciel i dyrektor Domu zdrowia w Joigny powrócił z podróży, Piotr brat jego, doglądający Zakładu, musiał zdać mu rachunek ze wszystkiego co zaszło podczas jego nieobecności.
 Ukryć coś przed nim niepodobna było.
 Przedewszystkiem wyznać należało, że był zmuszony przyjąć pod groźbą młode dziewczę śmiertelnie chore, za kuracyę której naprzód mu zapłacono.
 Giroux nie był w stanie pohamować gniewu, jaki mu sprawiła ta wiadomość i zburczał surowo brata za wdanie się w podobny handel.
 W innym czasie, byłby może zamknął na to wszystko oczy i schował do kieszeni pieniądze. Teraz wszelako, gdy postanowił sprzedać Zakład, umowa powyższa przedstawiała niebezpieczeństwo.