List do Hrabiego Montalembert
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | List do Hrabiego Montalembert |
Pochodzenie | Pisma Zygmunta Krasińskiego Listy do Hr. Montalembert i do P. Lamartine |
Wydawca | Karol Miarka |
Data wydania | 1912 |
Druk | Karol Miarka |
Miejsce wyd. | Mikołów; Częstochowa |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Oba listy Cały tom VI |
Indeks stron |
[ 183 ]
Pragnę podziękować Panu za niewymowne dobro, którego z przyczyny Pańskiej doznałem. Ilekroć przeniknął do mnie odgłos słów Pańskich, dających świadectwo najświętszej sprawie czasów nowożytnych, serce moje zadrżało wzruszeniem, a duszę przejęła rozkosz najwyższa, owo podniesienie całej istoty ludzkiej ku sprawiedliwości odwiecznej, które odczuć w całej pełni dano jedynie tym, co znosząc ustawicznie najsroższe męczarnie ciała i duszy dla zachowania wiary swej, swej nadziei i miłości, usłyszą nagle wyznanie wzniosłe, głośne, publiczne tej wiary, tej nadziei i tej miłości!
Zdarza się wówczas, że głos ten poczytają za głos samego Nieba i zaiste nie mylą się bynajmniej; bo czyż głos ten nie pochodzi z głębi wielkiego serca? A czemże jest, wielkie, szlachetne serce, jeśli nie natchnieniem w stanie czynu nieustającego, natchnieniem, co się stało krwią i ciałem, wspaniałym darem łaski nieskończonej, danym człowiekowi od chwili jego urodzenia, aby służył, jeśli wolno tak się wyrazić, za przewodnika elektryczności Boskiej [ 184 ]dobra i piękna, gdy wypadnie Bogu rozlać ją wśród ludzkości?
Przeto nie mylimy się wcale; upomnienia i wyroki sprawiedliwości niebiańskiej wygłaszasz do naszych ciemiężców; rady i słowa pociechy Chrystusowej miłości stosujesz do nas. Jest w tem nieomal kapłaństwo. Gdy wchodzisz na trybunę, zamienia się na jakąś ambonę duchowną; przed uniesioną duszą nagle wspomnienie wstaje Kościoła średniowiecznego, gromiącego tyranów i wyzwalającego narody i każę jej zapomnieć, że się znajduje w Izbie parów kupieckiej i spokojnej Francyi. I za to właśnie pragnę panu podziękować, ale cóż znaczą uczucia jednej istoty, gdy tysiące ich, gdyby tylko mogły, powstałyby w tej chwili jednozgodnie i przez Europę wołałyby do Pana: „Dziękujemy Ci!“
Nie wiesz może, że w chwili, gdy słowa niniejsze zwracam do Pana, setki bohaterskiej młodzieży naraża swą wolność i życie, ażeby przez granice rosyjskie i austryackie wprowadzić do Polski dziennik zabroniony, zawierający ostatnią Twą mowę. Ukryli go przed oczyma szpiegów, złożyli jak relikwię świętą na sercu swojem i dążą tak ubocznemi ścieżkami przez lasy i kupy śniegów, narażeni na każdym kroku na spotkanie się z kozakiem, który im spiż do piersi przyłoży, lub na kulę, którą ugodzi ich zdaleka metodyczniejszy Grenz-Jaeger[3] niemiecki; a jeśli unikną śmierci, to ześlą ich na Sybir, lub do której filii Szpilberku[4]. Ale tam, po drugiej stronie granicy, starcy, niewiasty i dzieci czekają powrotu ich z niepokojem niewypowiedzianym. Zapewne, obawiają się o los swych ukochanych, ale to nie jedyna myśl ich. Również silnie niepokoją się tem co Francya przez Pańskie usta wyrzekła o zamachu krakowskim. A gdy otrzymają ten dziennik, [ 185 ]którego sprowadzenie mogłoby ich pozbawić na zawsze syna, brata, lub kochanka, drżeć będą w porywie zapału i błogosławić imię Pańskie. Pocieszysz ich na czas jakiś i to powinno być Ci miłe.
A nie myśl, ażebym przesadzał; jest przesada w ogromie nieszczęść, które uderzają na nas, powiedziałbym, w samej istocie posępnej i bolesnej spraw polskich; to przesada losu, nie zaś przesada ze strony ludzi, ani uczuć przez nich wyrażanych. Uczucia te są szczere, głęboko szczere, nie przenoszą bynajmniej poziomu strasznej rzeczywistości. Tak, powtarzam Panu, cały naród oczekuje z głębi grobu Twego słowa, przychodzącego doń przez tysiące niebezpieczeństw. Oczekuje go w męczarni i kiedy nawet będzie w stanie ocenić całą słowa tego siłę i wspaniałość, uczyni jak ja i powie to samo co ja i płakać będzie łzami i krwią i ze szczęścia i ukocha cię całem sercem wielkiego narodu. I to właśnie miłe Ci być powinno.
Tak, miałeś słuszność, gdyś powiedział, że jest w nas ogromna żywotność, cudowna nieomal. Tego, cośmy cierpieli, co cierpimy i co jeszcze będziemy cierpieć, niktby nie uwierzył i miałby po ludzku za nieznośne, ktokolwiek nie widział tego piekła na ziemi, gdzie udręczają ludzkość widome szatany. Nie można mieć o tem istotnego pojęcia, jeśli się nie posiada, jak Ty, Panie, w głębi serca, tego instynktu jasnowidzenia, magnetycznego nieomal. Pomimo wszystko, wytrzymujemy i oto sam książę Metternich[5] oświadczył z pokorą, żeśmy nie przestali trwać w stanie ciągłej i niewątpliwej wojny z systemem absolutystycznym, który dokonawszy podziału zewłoków ciała, łudził się płonną nadzieją, że potrafi zabić w nas duszę.
Tak więc według wyznania jednego z najzaciętszych wrogów naszych w tej chwili, w łonie naszem płyną jeszcze strumienie życia. Pozwól mi, Panie, [ 186 ]ażebym Ci powiedział, co wydaje mi się zarazem i źródłem tajemniczem i celem ostatecznym tej dziwnej siły; gdyż w istocie żywotność zasady zależy zawsze mniej lub więcej od przyszłości, jaka jej przeznaczona na ziemi. Podobnie, jak Twoi przodkowie w wojnach krzyżowych poświęcali się w obronie tych, których los opuścił i Ty, Panie, dobyłeś miecza słowa na obronę ojczyzny mojej, pozwól mi przeto przez kilka chwil jeszcze mówić o przyszłości, jaka zdaje się być przeznaczona tej wielkiej opuszczonej przez politykę i podłość ludzką.
A przedewszystkiem zechciej zauważyć rzecz jedną: oto żaden naród nie zajmował w świecie stanowiska bardziej podobnego do naszego, jak lud żydowski. Otoczony nieprzejednanymi wrogami, bronił długo, z jednej strony, duszy ludzkości od błędów politeizmu[6] wschodniego, z drugiej — ciała swego, że się tak wyrażę, od strasznego ucisku Rzymu, tego miasta najbardziej zmateryalizowanego i najbardziej tyrańskiego w świecie starożytnym. Przechowując tradycyę Boga jedynego i powszechnego, przygotował przyjście Chrystusa, a gdy czasy się spełniły, wydał go ze swego łona.
Naszą misyą nie jest już zatem wydanie Go powtórnie. Jest tam na wieczność całą. Ale aż do tej chwili ani Boskie Jego słowo, ani Jego miłość Boska nie znalazły nigdzie zastosowania, ani w polityce, ani w społeczeństwie. Posłannictwem naszem jest przeto ducha Ewangelii wnieść cierpieniem w stosunki tego świata, pozbawić Cezara królestwa niesprawiedliwości, które przeciwstawia swemu potrzykroć świętemu wrogowi.
Jeśli się nie mylę, długotrwałe męczeństwo Polski nie inne ma znaczenie. W niej i przez nią ma wykazać się niedowiarkom i faryzeuszom politycznym co od wieków nie przestali krzyżować Chrystusa na wszystkich krzyżach historyi, że wszelka [ 187 ]prawdziwa narodowość jest rzeczą nieginącą na ziemi i że nic innego, ani machiawelizm[7] matactw, ani pycha zaborców, ani egoizm dynastyi, ani zbrodnicza chciwość łupieżców, słowem nic w świecie nie może zastąpić, z jakiem takiem prawdopodobieństwem skutku trwałego, tajemniczej zasady istnienia narodowego, którą sam Bóg ustanowił. Na tej to zasadzie mocarstwa i państwa opierać się odtąd mają, jeśli pragną trwałości na ziemi. Nic innego poza tem służyć nie może za podstawę niewzruszoną społeczeństwom wieków przyszłych.
Przyjdzie świat, nie wiem kiedy, ale przyjdzie, w którym myśl królestwa Bożego przestanie już być uważana za puste marzenie, albo za utopię niedościgłą. Ludzkość złożona ze wszystkich narodów ziemskich, które jak akordy oddzielone, ale połączone jednocześnie, tworzą, nie pochłonięte w niej, harmonię potężną i świętą! Oto cel, ku któremu dążą i dokąd Chrystus sam Swojemi obietnicami pociąga je za Sobą!... Jak w nieskończoności światów jedynie człowiek, lub duchy bliźnie obdarzone nieśmiertelnością, tak samo w dziedzinie polityki ziemskiej jedynie zasada narodowa posiada życie niezniszczalne.
Lecz w jaki sposób zasada ta dowiedzie swej żywotności? W jaki sposób da się odkryć, zbadać, rozpoznać i przyjąć nakoniec jako prawda podstawowa i konieczna, jako jedno z praw odwiecznych Boga w szeregu zjawisk historycznych? Jakim sposobem, jeśli się nieśmiertelnym, dowieść nieśmiertelności swojej na ziemi? Ażeby dowód wypadł niezbity, absolutny, matematyczny, że tak powiem, potrzeba ponieść śmierć w oczu ludzi i wobec nich zmartwychwstać. Tak, umrzeć trzeba. Wszelkie życie wieczne jest tylko za cenę zmartwychwstania, wszelkie zmartwychwstanie li tylko za cenę konania pełnego niewysłowionych boleści i śmierci [ 188 ]rzeczywistej, zupełnej, rozdzielającej duszę z ciałem, aż do chwili, gdy dusza rozważająca i wzdychająca w głębi grobu, weźmie znów na się postać szczytną, jaśniejszą i czystszą. A cóż czyni Polska, jeśli nie to właśnie?
Naród żydowski służąc długo ludzkości, zdradził ją wkońcu. Zamiast przeobrazić ojczyznę żydowską w ojczyznę ludzkości w całem znaczeniu tego wyrazu, co doradzali chrześcijanie, w ślepej zapamiętałości i w niesłychanej rozpaczy, niepozbawionej wszakże bohaterstwa, przeklął sam siebie-na zgliszczach Jerozolimy, wyrzekając się wszelkiego ku Bogu postępu i wszelkiej dla ludzi miłości.
Ojczyzna polska nie miała nigdy tego usposobienia wyłącznego, które gubi zamiast zbawiać. Chrystus powiedział: „Właśnie wtedy, gdy utracicie życie, odnajdziecie je całkowicie.“ Jest to prawo miłości. Prawo to Polska wykonywała zawsze. Wiedeń jest tego świadkiem żyjącym; tron carów i monarchia pruska również to udowadniają.
Był czas, gdy Rzeczpospolita polska mogłaby była zgnieść pierwszy i nie dać utworzyć się drugiej. Prośby dworu rzymskiego, przedłożone przez Jezuitę włoskiego, Posewina[8], powstrzymały ramię króla Stefana Batorego, grożące Moskwie zniszczeniem. Tym sposobem sama Stolica święta uratowała państwo rosyjskie, dając wiarę zdradliwym obietnicom schizmy, która w owej chwili najwyższej agonii, przysięgała, że chce się nawrócić. Drugi Książę Kościoła, Kardynał, przysłany przez Ojca św., który spotkawszy króla polskiego, przechodzącego jedną z galeryi swego pałacu, padł przed nim na kolana i błagał go z płaczem, w imię chrześcijaństwa, o wybawienie monarchii Habsburgów z rąk niewiernych. Sobieski, wzruszony jego łzami, wyruszył na ratunek.
Czy nie przypisałbyś pan tego ironii kapryśnego losu, co w zamian za oswobodzenie Wiednia [ 189 ]zezwala, w ostatnich jeszcze czasach, na wcielenie Krakowa? Lecz nie, bynajmniej; wszystko to jest dziełem Opatrzności. Polska zbawiła Austryę, powodowana miłością; oszczędziła Rosyę z niesłychaną wspaniałomyślnością; otaczała opieką Prusy, w pierwszych latach ich istnienia z iście macierzyńską czułością; i to Austrya, Rosya i Prusy zwróciły się przeciw swej dobrodziejce i zamordowały ją. To przywodzi mi na myśl słowa Objawienia: „Kto ma uszy do słuchania, niech słucha; ktokolwiek ujarzmia, będzie sam ujarzmiony; ktokolwiek zabija, będzie sam zabity. Na tem właśnie polega wiara i cierpliwość Świętych.“
Tak, istotnie, Polska może sama dać sobie świadectwo, że w każdym historycznym wypadku pojęła doskonale, iż jedynie idea Ojczyzny, w pełnem słowa tego znaczeniu, nakazuje narodowi poświęcać się za cały rodzaj ludzki. Francya wie dobrze, że jedynie dla odwrócenia od tej królowej cywilizacyi łacińskiej na zachodzie, nieuniknionej walki z barbarzyństwem azyatyckiem, wyobrażonem w Rosyi, Polska podniosła sztandar powstania 1830 roku[9]. Tak, nie przestanę powtarzać, że nie było nigdy narodu, któregoby polityka była tak stale i tak doskonale chrześcijańską. Oto dlaczego tacy książęta Metternichy, mówiąc o naszej historyi, powtarzają słowa, wyrzeczone niegdyś przez wyzwoleńców cezarów rzymskich, którzy się stali władcami i uważali się za mężów stanu do pierwszych chrześcijan: Lucifuga natio![10]
A teraz zechciej Pan jeszcze zauważyć rzecz jedną, a mianowicie sprzeczność, jaka istnieje pomiędzy historyą Polski a historyą Rosyi, sprzeczność uderzająca, jakiej nie bywało dotąd; gdyż absolutna tak, jak różnica, towarzysząca w całym szeregu [ 190 ]kolejnych przejawów, tajemniczemu działaniu dwóch przeciwnych sobie zasad, dobrego i złego: rzekłbyś, Ormuzd i Aryman[11], zstąpiwszy z głębin teogonii starożytnych i przywdziawszy każdy zamiast pancerza lud cały, walczą na ziemi.
Rosya[12] w dniach swego dziecięctwa przejawia potężną żywotność; zniewala awanturników normandzkich, przybyłych w celu jej ujarzmienia, zostać Słowianami i wchłania ich w łono. Wtedy to ideał chwały, czci i swobody, którego nie odnajdujemy już nigdy w jej dziejach, zdaje się unosić nad jej kolebką. Książęta jej są czasem bohaterami; jej miasta ruchliwe przypominają republiki włoskie czasów średniowiecznych, albo wolne miasta Hanzy niemieckiej; to jakby wdzięk i urok dalekiej nadziei, to jakby możliwość stać się czemś szlachetnem i wielkiem. Później, po wyjściu z dzieciństwa następują lata młodości. Jesteśmy w XIII wieku, a z nim ukazują się Mongołowie. I oto Rosya nie może odeprzeć tych barbarzyńców, choć w poprzednim okresie zgniotła Normandów. Przeznaczeniem jej — przyjmować cokolwiek pochodzi z Azyi i temu się poddawać, zarówno jak nieść zagubę wszelkiemu narodowi i wszelkiej myśli europejskiej. Upada więc do stóp chanów Złotej hordy[13] i włóczy się tam we krwi i błocie przez długie lata. Na tem przechodzi wiek jej młody; później osłabienie Tatarów, sprowadzone wewnętrznemi ich rozterkami, pozwala jej podnieść czoło. Podnosi się na chwilę, aby uledz ponownie pod jarzmem brutalniejszem jeszcze.
Wielkie księstwo moskiewskie powstało w jej łonie; wzrosło pod opieką chanów mongolskich, korzystając z nauki strasznego ich przykładu. Pod osłoną ich władzy nauczyło się, że rodzaj ludzki stworzony li tylko dla zadowolenia dumy, żądz i interesów rządów i że znikczemnić go stanowi ostateczny cel wszelkiego rządu na ziemi. To już nie [ 191 ]idee republikańskie, zasady wolności walczą z samowładztwem, przekazanym przez najazd azyatycki przewrotnej zręczności tyranów moskiewskich. Scena się zacieśniła i zacieśnia coraz bardziej. Walka się zawiązuje pomiędzy bojarami uprzywilejowanymi, pomiędzy możnowładztwem rosyjskiem a samodzierstwem cara. Pierwsza potrafi wydrzeć drugiemu pewnego rodzaju kartę konstytucyjną, którą on wkrótce podepce, zaprzysiągłszy ją przedtem uroczyście w chwili, gdy wybrany przez bojarów, po wygaśnięciu panującej dynastyi, odbierał z ich rąk koronę cesarską.
Wiadomo, że pierwszy z Romanowych[14] zaprzysiągł tę kartę: później zwyciężeni bojarowie oddadzą swe głowy Piotrowi Wielkiemu: wszelka opozycya ustanie. Jeden tylko człowiek i cały lud pozostaną wobec siebie. Ten człowiek stanie się dla tego ludu symbolem siły materyalnej, a lud ten zwyrodniały, nie pojmując już istnienia Boskiego poza objawami tej siły, pośpieszy uznać w tym człowieku, oblanym krwią swych poddanych, Boga, pozostawiając mu wszelką władzę polityczną i religijną, jednocząc w jego rękach bezbożnych to, co zmieniło na bydlęta królów asyryjskich i uczyniło szaleńcami prawie wszystkich cezarów Rzymu.
To jest ostatni stopień rozwoju, jakiego dosięgła historya Rosyi w wieku swej dojrzałości: to najwyższy wyraz jej ducha.
I oto na czem się skończyły jej sny o wolności lub o możnowładztwie. Czyliżem nie miał słuszności mniemać, że nikczemniała wciąż w miarę przebywania stuleci? Życie jej całe jednym tylko długim upadkiem moralnym: a upadek moralny czyliż nie jest znakiem, ręką Bożą napiętnowanym na czole każdego przedstawiciela złej zasady? Czyliż nie po tem jedynie rozpoznajemy taką zasadę?
[ 192 ] Wzrost zewnętrzny państwa nic dowodzi jego wartości istotnej. Tam, gdzie brak duszy, rozrost materyalny jest tylko straszną potwornością. Jest on raczej chorobą okropną, bynajmniej zaś szczytną wielkością! Powiedziałbym nawet, że w tem zwyradnianiu się postępowem było jakby przeznaczenie jakieś. Duchowi moskiewskiemu trudno byłoby uniknąć upadku tego, który, zdaniem mojem, stanowi rys charakterystyczny całego istnienia jego.
Wiadomo Panu, w jak zgubnych szkołach, wzgardzonych lub przeklętych w rocznikach ludzkości, duch ten czerpał doktryny swe i popędy. Carogród był pierwszym jego nauczycielem; wyłożył mu w schizmie stosunek człowieka do Istoty najwyższej. Mongołowie nauczyli go następnie jak kochać ludzkość. Przezorna przebiegłość starca w połączeniu z nieubłaganem okrucieństwem tygrysa — oto czem się odznacza zawsze i wszędzie działanie rządu moskiewskiego. W pierwszej rozpoznajemy zgrzybiałość państwa wschodniego, w drugiem — szaleństwo niszczenia, ożywiające plemię tatarskie. Możnaby powiedzieć, że wszystka krew płynąca w żyłach Rosyi jest tylko związkiem tych dwóch jadów, zdziałanym przez chemię historyi!
W tym czasie Polska[15] postępowała drogą wręcz przeciwną. W pierwszych swych latach dawała się kierować samowładztwu jednostki a nawet nie była to wcale zasada samodzierstwa, ile raczej kilka szczęśliwych wypadków władzy absolutnej, kilku królów wielkiego geniuszu, którzy przewodniczyli rozwojowi jej dzieciństwa. W tym tylko okresie jest zdobywcza. Wkrótce potem dzieli się na mnóstwo księstw udzielnych; władza samodziercza upada; pierwiastek możnowładczy powstaje na jej zwaliskach. Panowie i Biskupi rządzą, zjazdami swymi dając początek przyszłym sejmom. W XIII wieku Tatarzy pojawiają się, ale zmuszeni są ustąpić. [ 193 ]Ogromna siła, młodość prawdziwa, obudza się wówczas w łonie kraju. Różnorodne jego części dążą do wyjścia ze swego odosobnienia i do połączenia się w jedno wielkie, niepodzielne państwo, utworzone z braterskiej unii kilku plemion różnych, przejętych podziwem na widok swobód i szlachetnych dążności, jakich przykład daje im plemię polskie.
Odtąd już nie zwycięstwa orężne rozszerzą jego granice, ale miłość Litwinów i Rusinów, którzy jedynym przykładem w dziejach zapragną sami stanowić część tej ojczyzny, zapewniającej każdemu równość, niepodległość, chwałę i postęp.
W owym to czasie duch polski sięga do pojęć politycznych najwyższych i jak najszerszych. Dochodzi do idei demokratycznych, niewykluczających wszakże ani ustroju monarchicznego, ani wpływu możnowładztwa silnego i ruchliwego, który rekrutuje się ustawicznie z niższych szeregów obywateli,
skoro którykolwiek z nich zasłuży się ojczyźnie orężem lub myślą.
I oto Polska staje się rzeczpospolitą ogromną mającą króla u steru, znakomitych ludzi na czele wojsk swoich, duchowieństwo równie potężne jak w Hiszpanii, jako doradców w sprawach świeckich i milion wyborców szlacheckich, obowiązanych wybierać posłów na sejmy, złożone z senatu i izby poselskiej. Była to chwila wspaniała w jej dziejach, a nawet, śmiem twierdzić, w dziejach całej ludzkości; było to w sferze stosunków politycznych i społecznych tem samem prawie, czem był rozkwit sztuki greckiej w sferze starożytnego piękna.
Działo się to ku końcowi XVI wieku. Nic nie dorównywało wówczas w Europie tej wyżynie, na której stanęła Polska. Wszędzie panowały walki bratobójcze, przerażające zbrodnie i smutne prześladowania. Tu, nic innego, tylko tolerancya, miłość, mądrość i światło. Wszelki skazaniec, gdy [ 194 ]stanął na ziemi polskiej, był ocalon; wszelki człowiek prześladowany w Europie za swoją wiarę religijną lub polityczną, uchodząc z Włoch, Francyi lub Niemiec, kierował swe kroki ku tej ziemi obiecanej, gdzie nie znajdował ani rusztowania, ani stosu, ani wojny domowej, ani owego obrzydłego ducha partyjnego, który wybiera raczej krew ludzką, aniżeli spory i rozprawy umysłowe; przeciwnie takie tylko dyskusye słyszano wówczas rozlegające się na ziemiach rzeczypospolitej. Biskupi łącznie ze szlachtą ogłaszali w deklaracyach uroczystych, że wszelkie prześladowanie jest rzeczą niedopuszczalną w Polsce, że prawo publiczne kraju sprzeciwiało się temu każdego czasu i na zawsze kłaść będzie tamę.
Cokolwiek później wywoływało szczere uwielbienie w Europie, tak w sferze teoryi, godności ludzkiej, czy też systemu konstytucyjnego, było już w owej epoce w Polsce i rozwijało się na skalę bez porównania szerszą, niż którą mierzymy obecnie postęp tych samych idei we Francyi. Ale wszystko to zbyt piękne, zbyt wielkie, zbyt łatwo osiągnięte i, jeśli wolno powiedzieć, zbyt natchnione z góry, aby mogło nie upaść, jak upadają w historyi wszelkie mistyczne obrazy przyszłości, które Bóg pozwala ludziom oglądać przez krótką chwilę, aby zniewolić ich do zdobywania drogą trudów rzeczywistego stanu rzeczy, których jakby dalekiem widmem były owe świetne obrazy.
Ten blask czysty rozlany nad Polską zaciemnił się wkrótce. Sąsiedzi widząc ją tak piękną i tak potężną, tak czystą w swem sumieniu politycznem, a zarazem tak silną przez swój wpływ moralny, jaki wywierały jej zasady sprawiedliwości i miłosierdzia, poczęli wszelkiemi siłami dążyć do zniżenia jej do poziomu własnych żądz nizkich, bezrozumnych i niegodziwych.
[ 195 ] Dwór wiedeński podjął się tych wszystkich ciemnych intryg, które miały dać inicyatywę w dokonaniu tego piekielnego dzieła. Pracował, by rozdzielić króla z narodem, obudzając w pierwszym zachcianki despotyzmu, a w drugim głęboką nieufność. Potrafił zaszczepić nieszczęsny i ślepy fanatyzm w sercach, którym dotąd znały tylko umiarkowanie i tolerancyę. Doprowadził, za pośrednictwem Jezuitów, sejmy polskie do wydawania wyroków
śmierci na protestantów, a Biskupów polskich do palenia heretyków. Wszelako były to tylko wypadki bardzo rzadkie, wyjątkowe zupełnie.
Polska sama popełniła błąd wielki; rojąc się ludem szlacheckim u wierzchu, zapomniała o tym drugim liczniejszym jeszcze ludzie wiejskim, który stał u dołu. Niemniej jest wielka przesada we wszystkiem, co się mówi w tym przedmiocie. W żadnej epoce wieśniak polski nie był pozbawiony tego, o czem marzą daremnie dzisiejsi proletaryusze francuscy lub angielscy, to jest w porównaniu z nimi, nie brakło mu nigdy dobrobytu materyalnego.
Ze wszystkich stron w tym czasie spadają na Polskę nieszczęścia bezimienne, najazdy straszliwe. Protestanci szwedzcy, schizmatycy rosyjscy, Turcy i Tatarzy, zbuntowani Kozacy — wszyscy razem, w jednym dniu, łączą się przeciw katolicyzmowi i Zachodowi, reprezentowanym przez Polskę w XVII wieku. Z tego potopu klęsk szlachta ocaliła rzeczpospolitą; lecz po tym szczytnym wysiłku, w którym przelała nieomal wszystką krew swoją, popada w odrętwienie nieszczęsne pod coraz bardziej opanowującym ją kierunkiem Jezuitów. Tu miejsce powiedzieć to, bo to prawda. Jezuici mogli być dobroczyńcami rodzaju ludzkiego w Paragwaju[16], ale w Polsce nie oddali mu dobrej usługi. Owładnąwszy wychowaniem publicznem, oddani zawsze interesom domu austryackiego, popchnęli ducha [ 196 ]polskiego do upadku, pozbawiając go światła, odbierając energię, zalecając błogi kwietyzm[17], narzucając wiarę w pokój wieczysty, ugruntowany na równowadze europejskiej, ucząc poprzestawać na spokojnem używaniu dóbr materyalnych, słowem powtarzając mu codziennie przez całą pierwszą połowę wieku XVIII te same obietnice i te same rady; obietnice zdradliwe i zgubne, rady mądrości czysto ludzkiej, identyczne z temi, jakie propaguje obecnie we Francyi szkoła doktrynerów jezuickich.
A tymczasem straszni spiskowcy otaczali Polskę; zamiar ich postanowiony był dawno. Geniusz jednego z antychrystów Rosyi, Piotra Wielkiego pierwszy oświecił się blaskiem tego natchnienia szatańskiego. W testamencie politycznym przekazał on następcom obowiązek podziału Polski i zniszczenia jej, jako warunek podbicia Europy.[18] Wiadomo Panu, jak się ten podział dokonał. Wiadomo również, że w chwili, gdy ustanawiając konstytucyę trzeciego maja,[19] Polska odradzała się społecznie bez rozlewu kropli krwi ludzkiej — rzecz podziwienia godna i prawdziwie chrześcijańska, — wszystka jej krew własna musiała się w sercu zatrzymać pod trzema niegodziwemi rękoma, które wybrały tę szczytną chwilę w jej życiu, aby jej zadać cios śmiertelny!
Umarła! Ale wiadomo Panu również, że od dnia tego jakby jakiś cud w niej się dokonywał, że dano jej było przedłużać istnienie swoje poza granice naznaczone trwaniu ciał politycznych na ziemi; że weszła ona jakoby w fazę oczyszczań kolejnych; poddała się wszelkim próbom, szła ze stałością niewzruszoną, ukochawszy prawie swój ból nieskończony, ponosząc chętnie wszelkie ofiary, posuwając poświęcenie się i zaparcie do świętości nieomal. Oto jakim sposobem zniknąwszy ze świata, żyła jednak niemniej w tym świecie, niewidzialna, nieuchwytna, ale rozpowszechniona wszędzie jak myśl. [ 197 ]Dusza niespokojna i nieustraszona, pojawia się na wszystkich polach bitew, gdzie trwa walka olbrzymia dwóch pierwiastków i podobna widmu zabitego anioła, walczy po stronie sprawiedliwych z złymi!
Słowem, od narodzenia aż do życia idealnego poza grobem, widzę rys charakterystyczny, przewijający się w przeciwieństwie do Rosyi, we wszelkich zmianach jej losu, a mianowicie dążność ustawiczną ku postępowi moralnemu. To też świetność szatana nie błyska dziś na jej czole! Ale ma za sobą sprawiedliwość Boską i miłość ludzi dobrej woli, to znaczy, że posiada tę siłę duchową, któraby się utrzymała jeszcze na zwaliskach wszechświata, gdyby mogła mieć wszechświat przeciwko sobie.
Ale jedynie ku końcowi rozwojów historycznych prawdy takie ukazują się i stają się faktami oczywistymi. Nieraz zwątpienie i rozpacz ogarniają tych, co otoczeni są ciemnościami widzialnemi. A może nawet prawo zmartwychwstań wymaga, aby najwyższą męczarnią, zadaną temu, kto umiera dla zmartwychpowstania, była niemoc zwątpienia, poza którą niema już chyba ani boleści, ani śmierci.
Ostatecznie wydaje mi się, że Polska otrzymała dwie wyraźne misye, jakkolwiek obie tworzą razem jedną, tę samą i identyczną. Będąc przedstawicielką katolicyzmu i cywilizacyi w plemieniu słowiańskiem, obowiązana zwalczać pierwiastek złego, pierwiastek wstecznictwa i kłamstwa, ucisku i zbrodni — starego ducha wschodniego, który dążył do asymilacyi całej rasy słowiańskiej, aby wytworzyć z niej narzędzie zniszczenia przeciw Chrystusowi i przeciw temu światu europejskiemu, który musiał oddać Chrystusowi.
Pierwiastek rosyjsko-azyatycki nie dąży zatem ostatecznie do niczego innego, jeno do zniszczenia na ziemi aż do ostatnich śladów wszelkiej miłości i wszelkiej wolności chrześcijańskiej. Polska [ 198 ]otrzymała rozkaz wydarcia dziesięciu ludów słowiańskich temu śmiertelnemu wpływowi. I właśnie przykładem długiej swej męki powinna oddziaływać na nie i pociągnąć je ku świętej przyszłości.
Aby jednak ta przyszłość stała się możliwą praktycznie, ażeby królestwo, o które błagamy codziennie naszego Ojca niebieskiego, mogło przyjść na ziemię, potrzeba ażeby ludzie, a nawet ministrowie, stali się prawdziwymi chrześcijanami. Trzeba, by uznali obowiązek być chrześcijanami we wszystkich aktach swego życia, nie tylko prywatnego, ale i publicznego. Otóż to stać się nie może przedtem, zanim zasada istnień narodowych nie zostanie uznana za nietykalną, nietykalną dlatego, że pochodzi od Boga.
Tym sposobem Polska spełniając swe posłannictwo słowiańskie, spełnia zarazem inne — wszechświatowe. Popycha świat ku konieczności zrozumienia i przyjęcia tej zasady. Przynosi w ten sposób nową prawdę polityczną i społeczną świadomości rodu ludzkiego. W poczuciu tej prawdy śmierć poniosła; rozumiejąc ją żyła w głębi swego grobu; spełniając rzeczywiście i praktycznie tę prawdę otrzyma odrodzenie!
Oto cokolwiek pragnąłem wypowiedzieć Panu. Pragnąłem powierzyć Ci myśli, we mnie nurtujące. Składam je Panu, jako jedyny haracz wdzięczności, który mogę Ci ofiarować. — Marzenia dzisiejsze, rzeczywistość wieków przyszłych, łzy i nadzieje całego narodu, — niech przynajmniej dowiodą Panu, że jeno ku religijnemu i szczytnemu celowi zwracają się wysiłki tych tysięcy Męczenników, dla których wymowa Pańska zwalcza okrucieństwo Rosyi, niedołęstwo Austryi i cyniczną Prus obojętność! Nie ustawaj, Panie, nie zatrzymuj się, zwalczaj zawsze i zwalczaj jeszcze! Rzucaj klątwę pełnemi rękoma przeciw Judaszom, Piłatom i wszelkim [ 199 ]katom XIX wieku! Prześladuj prześladowców, nie dawaj im folgi, ni pokoju; zniewalaj ich stawić się przed trybunałem opinii powszechnej. Niech widzą coraz dowodniej, że ani milion bagnetów, ani setki fortec, ani wszystkie policye tajne ich państw nie mogą ochronić od piętna hańby, które słowo Twoje, jakoby rozpalone żelazo, na czole im wyciska. Niech drżą ze wściekłości i bledną z bojaźni na dźwięk imienia Twego!
Oto życzenie, które Ci składam nie wątpiąc, że się ziści; bo jesteś Pan dzisiaj jedyny w Europie, którego głos przypomina jeszcze zgromadzeniom przedstawicielskim ludów wolnych, że jest jeszcze coś świętszego w tym świecie ponad postęp przemysłu. I zaprawdę powiadam Panu, że jeno w Tobie ocalony będzie niewygasły honor Francyi, gdy potomność zażąda od niej kiedyś rachunku z ostatnich szesnastu lat ubiegłych!
Przypisy
edit- ↑ Karol Montalembert, pisarz i polityk francuski (1810—1870).
- ↑ Izba panów, izba wyższa za Ludwika Filipa 1830—1848.
- ↑ Strzelec pograniczny.
- ↑ Szpilberk, zamek w Bernie morawskim używany na więzienie słynące okropnością.
- ↑ Metternich, minister austryacki, do r. 1848.
- ↑ Politeizm — bałwochwalstwo.
- ↑ Machiawelizm — polityka przewrotna.
- ↑ Possevino pośredniczył w zawarciu między Polską a Moskwą r. 1582. W owej chwili pokój ten był dobrodziejstwem dla Polski.
- ↑ Rewolucya z r. 1830 miała zgoła inne przyczyny.
- ↑ Naród uciekający od światła.
- ↑ Ormuzd i Aryman, duchy dobra i zła u Persów.
- ↑ Przedstawienie to Rosyi nie zgadza się z historyą.
- ↑ Złota Horda, państwo tatarskie nad morzem Kaspijskiem.
- ↑ Pierwszy z Romanowych Michał 1613—45.
- ↑ Przedstawienie Polski nie jest wierne.
- ↑ Jezuici założyli kolonie rolnicze w Ameryce Południowej, w Paragwaju.
- ↑ Kwietyzm — spokojność.
- ↑ „Testament Piotra Wielkiego“ jest podrobiony. Nie pragnął wcale podziału Polski lecz połączenia z Rosyą.
- ↑ Konstytucję 3 maja ustanowiono r. 1791.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |