<<< Dane tekstu >>>
Autor Leopold Staff
Tytuł Matka
Pochodzenie Dzień duszy
Data wydania 1908
Wydawnictwo Księgarnia Polska B. Połonieckiego / E. Wende i Spółka
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tomik
Indeks stron

[ 125 ]MATKA



[ 127 ]

I.

 

Nie znam męża — a syn już w mojej duszy żywie
Piękny, dumny i silny... Skądżeć mi ta wiedza,
Że już go oko moje w mgle sinej dośledza?
Patrzę... widzę... w zalęku cała i w zadziwie...

Nie siał siewca — a myśli już o bujnem żniwie...
Miodna woń łąki wieści o ulach uprzedza —
Łan duszą w żniwo idzie — w miód kwiecista miedza,
Wonie słodkie, gorące przędą się po niwie...

Snom oddałam się... Słońcu oddała się łąka
I marzy... Dusza błąka się, słodko się błąka...
Nie znam męża... syn śni się... skądżeć mi ta wiedza?

Pierś, jak owoc nabrany, pije zdrowie słońca...
Nie siał siewca — a myślą w sierp dzwoniący trąca —
Miodna woń łąki wieści o ulach uprzedza...



[ 128 ]

II.

 

I poznałam męża w dzień weselny
Miłowaniem spłonionem w pieszczocie...
Jednak w miłość, jako w ogród zielny,
Snem o synu szła krew ma w tęsknocie...

I poczęłam dzieciątko w żywocie —
Przeto nazwę imię jego »Dzielny«,
Iżby sobie upodobał w młocie
I był hufom szyszakiem naczelny!

Mężu, mężu! Kuj twarde puklerze,
Bo klątwami próśb niebo uderzę,
Lejąc ogniom w żertwę miody z roga...

A wyjednam synowi dar ducha
Najszczytniejszy: Nie znać nigdy druha
I być godnym mieć wielkiego wroga!



[ 129 ]

III.

 

Przypodobana-m róży krasą lica,
Lecz nie pieszczotom kwitną me rozkosze...
Dumą swych spojrzeń szczęście swoje głoszę,
Żem płodnym sadom zrównana: Rodzica...

Bogatym plonem dościga tęsknica...
Teraz u lata łask dojrzenia proszę,
Bo oto owoc pod swem sercem noszę,
Nadzieją ciężka, jak kłosem pszenica...

Łan gnie się zbożem, jak stoły zastawne
Chlebem... Jam równa im, szczęściem ciężarna...
...Dzień mój miał usta słodyczą zaprawne...

W przeszłość wdumana, w przyszłość dumająca
Czekam, rojeniem dziwnem w duszy gwarna,
Jak słodka lipa, pracą pszczół grająca...



[ 130 ]

IV.

 

W słońcu miłości chadzają sny moje,
Gdzie sen mój wcieleń swym tęsknotom szuka...
Palisz mnie, słońce! — złota-ć to nauka —
Pragnę, więc ust swych pragnienie napoję...

Służy mi słońce, łan, każda łąk włóka,
Ładząc mi kłosy, wonie: zdrowia zdroje...
Ja zbiorę jeno, jak bartnik wyroje...
Owoc — trud słońca — sadownik obtłuka...

A obdarzyło mnie władczyni chwałą
Nawet miłości słońce, które chciało
Podbić mnie dumnej swej mocy powabem...

Lecz dziś mi skrzętnie kornym służy rabem:
Bo w najemniczym pracując zaciągu
Wciela, co w snach mych drzemało w zalągu...



[ 131 ]

V.

 

Krwawa matka pożogi, Ognicha,
Rudą żagwią zażegła swe włosy,
Że gorzały trzaskając, jak kłosy,
Gdy łan w skwarze prażącym usycha...

Popiół na dno wsypała kielicha
I pić dała mi strasznych win rosy,
Bym z nich wzięła w swą pierś gniewu głosy,
Ja pogodna, łagodna, przecicha...

Synu! Z duszy mej weźmiesz tęsknotę
Wielkoduszną, myśl i serce złote
Dla wszystkiego, co z słońca krynicy...

Lecz na moce, co duszy twej wrogie,
Święty gniew ci da mleko me srogie,
Dzikie mleko drapieżnej wilczycy!



[ 132 ]

VI.

 

Synu mój! Sny matczyne — gorzkie-ć to zwiastuny!
Lecz jeśliś krwią snu mego, nie zadasz im zdrady...
Urągaj sinym gwiazdom: wróżbom klęski bladej!
Kto sięga po kruż dzielnych, musi pić piołuny!

Nie każdy godzien dumnej z twardym losem zwady...
Jeno patrzących w słońce oślepiają łuny!
Jeno szyszak wysokich czół ściąga pioruny!
Jeno w podniebny granit bije grom zagłady!

Oślepnij ty mi słońcem! Upij się w obłędzie
Szału — goryczą mocy! Puhar wychyl do dna!
Ja-ć jedna, chociaż matka, nie będę wyrodna!

A wy rąk, ciskających klątwy, mi nie więźcie!
Bo duszę mu tak wielką dam, że kochać będzie
Matkę, co nań ściągnęła wielkości nieszczęście!



[ 133 ]

VII.

 

Najtkliwsza miłość — a najsroższa na dnie!
Iż ciebie, synu, tęsknotą słońc ruszę,
Przeto swej duszy odejmę twą duszę,
Bom jest na lot ten za słaba — bezradnie...

Pójdziesz i dal mi obraz twój ukradnie...
Lecz kamień mocy dam twojej otusze!
...Któreż tak twardo modliły się grusze:
»Niechaj najdalej mnie owoc mój padnie?«

Syn mój być musi Obiecana Ziemia,
Odzie krzew bajeczny w słońcu się rozplemia,
Dąb, choć z osiki nasieniem dziedziczny...

Ja słaba, w cudów tych kraj wejść nie warta,
Patrzeć tam jeno będę tęskna, wsparta
O miłość swoją, jak o słup graniczny...



[ 134 ]

VIII.

 

Stowarzyszona mężowi ku drodze,
Iżbym mu była prawą ręką czynu,
Zgadłam — i usta miłosnemu winu
Dawając, rzekłam: Syna ci urodzę!

Ujęłam sercem jego tęsknic wodze
I sen dusz dwojga stał się ciałem w synu...
Omglona szczęściem, jak dymem bursztynu,
Już z pola korna pracownica schodzę...

Słodko znużona idę... Już skończona
Troska serdecznej pieczy mego łona...
Dziś, w trud, ojcowej zdany-ś, synu, drużbie...

Ku zmierzchom ma się słonecznemu złotu...
Wracam — orlica — z dalekiego lotu
Po wielkiej, wiernie odprawionej służbie...




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false