z tą lub ową porą roku, z jakąś właściwością powietrza, z jakiemś tchnieniem? Pewien ruch przy zeskakiwaniu z wysokiego pojazdu; pewna duszna bezgwiezdna noc letnia; wilgotne wyziewy głazów w sieni pewnego domu; lodowate uczucie, jakiem cię przejmuje tryskający na twe dłonie strumień źródlanej wody; od kilku tysięcy takich ziemskich rzeczy zależy całe twe wnętrzne mienie,
wszystkie twe wzloty, wszystkie tęsknice, wszystkie upojenia. I nietylko są one w zależności: najżywotniejszemi korzeniami swemi zrosły się z niemi tak mocno, iż — gdybyś je oddzielił od tej podstawy nożem, zbiegłyby się w twych ręku i obróciły w niwecz. Chcąc siebie znaleść, nie należy zstępować w swe wnętrze: poza sobą szukajmy siebie, poza sobą. Gdyby niemateryalna tęcza rozpięta jest dusza nasza nad staczającym się nieustannie bytem. Nie posiadamy swej istności: z zewnątrz zawiewa nas ona, pierzcha od nas na długo i znów powraca w tchnieniu. Nasza-ć to istność. Słowo jest taką przenośnią. Powracają wzruszenia, które już kiedyś tu się gnieździły. Lecz czy to istotnie one? A może to raczej jeno ich potomstwo, które niejasna nostalgia przywiodła tu z powrotem? Słowem, coś wraca. I coś spotyka się w nas z czemś innem. Jesteśmy tylko gołębnikiem.
KLEMENS. To dziwna, że ten tok myśli naprowadza na takie wnioski. Doszedłem do nich inną, całkiem inną drogą: trudno nie powątpiewać, iż natura ludzka zawiera coś istotnego. Strach zastanawiać się nad potęgą zewnętrzności: musi być rzeczą nieskończenie trudną pisać dramat i nieskończenie bolesną sądzić mordercę.
GABRYEL. Za to jakże przedziwnie ten ustrój naszego bytu sprzyja poezyi: oto, zamiast w cieśni naszego serca, wolno jej przebywać w niezmierzonej, niewyczerpanej wszechprzyrodzie. Wolno jej, jak Arielowi, obrać sobie leże na wzgórzach heroicznych opromienionych pur-
Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/187
This page has not been proofread.
O WIERSZACH
175