Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/200

This page has not been proofread.
188
CHIMERA
 

miło je własną swą pełnią. Te bezdnie, w których życie pochłania samo siebie, może jedno mgnienie rozświetlić, rozpętać, drogi mleczne z nich uczynić. Zaś mgnienia te są narodzinami wierszy-arcydzieł, a możliwość tych arcydzieł jest równie bezgraniczną, jak możliwość chwil takich. Jak mało ich jednak, mój drogi, jak bardzo mało. Lecz, iż w ogóle powstają, nie jest-że to omal cudem? Iż istnieją zestawienia słów, z których, gdyby skry ze skrzesanego ciemnego kamienia, tryskają krajobrazy duszy, niezmierzone jak gwiaździste niebo, krajobrazy rozpostarte w przestrzeni i czasie, co rozbudzają w nas zmysł nad zmysły, abyśmy mogli poić się ich widokiem! A jednak takie wiersze pow stają...

PRZEŁOŻYŁ.
Stanisław Wyrzykowski.

Hugo von Hofmannsthal.