prowadziła do awantury między szambelanem a jego rodziną. Sama chce zostać na pogorzelisku i rządzić chce sama; jakaś straszna złość ją karmi, w chytrych oczach pali jej się rozpacz. Rozpacz za jej dziką miłością.
»Głupi Jakób« dopełnia miary głupstwa i chce odejść w świat. W Hance zawyła wszystka krew; woła za odchodzącym Jakóbem, woła w śmiertelnym przestrachu, że naprawdę odejdzie. Zapomniała o całej swojej chytrości, która budowała intrygę z niesłychaną perfidyą, gdyż w decydującej chwili musiała z niej wyjrzeć zdrowa samica.
Schwytał ich szambelan i zakończył komedyę; przekonał się, jak stoją sprawy, ale boi się skandalu i swojej samotności; stary zblazowany despota udaje wspaniałomyślność: pożegnał się z Jakóbem, a sam zaczyna życie ze swoją zgryzotą. Rozpoczął swoje szczęście — partyą domina.
— Ty jesteś mojem szczęściem! — kłamie sam sobie i swojemu strachowi.
— Siedem — trzy! — krzyczy Hanka, której już nie potrzeba chytrości.
Co się stanie z »głupim Jakóbem«? Wiadome rzeczy. Ponieważ jest za głupi, aby być szubrawcem, zginie gdzieś pod płotem. Albo się powiesi na swojej szlachetności...
Taką jest opowieść o siedmiu mądrych i o je-