Page:Dusze z papieru t.1.djvu/24

This page has been proofread.
20
 


Oto na tem tle haniebnem wykwitły dwie czerwone róże, czerwone ostatkiem krwi, bo »szalona Julka« już jej niema, a sławny teraz Boreński wypluwa z płuc resztki, wiadomą bowiem jest rzeczą, że wszelka sława składa się z pomnika i galopujących suchot.

Spotkali się po raz ostatni; kiedy się im w twarze spojrzy, wie się pewnie, że po raz ostatni; zresztą w rytmie ich słów jest pogrzebowa nuta, w ich szampańskiem szaleństwie jest rezygnacya, jest śmierć, jest koniec. Ta scena, to cały dramat; reszta to tylko dodatek literacki, rzeźbione ramy do tragicznego obrazu. Ta scena jednakże jest wielka, stworzył ją wielki pisarz sceniczny, a pisał ją całą młodą duszą

Mówi »szalona Julka«:

— ...Nie wolno mówić o niczem. Nie pytać. Zapomnieć o wszystkiem... Dzisiaj jest moje: »raz w życiu oszaleć«. Mój dzień. Jedyny w życiu. Potem... Raz na zawsze... Na całe życie...

...Przyszłam zobaczyć siebie. Widzieć to, co mojem było, a stało się tobą... spojrzeć na to, co tylko twojem jest, a przecież mną było niegdyś... mojem... i we mnie... mną... i tobą... Przecież i ja niegdyś byłam człowiekiem jak ty... Przecież i ją«...

Ave Vita! morituri te salutant!

On umrze, bo ma suchoty, a ona umrze, bo