łych obliczeniach wczorajszy geniusz, dziś Herman Sudermann, literat. Publiczność, ta jeszcze raz — jego publiczność, której kazał po raz pierwszy patrzeć na odbicie jej zgnilizny, zrobiła grymas, potem udawała, że nie słyszy, a potem minę, że to o kogo innego chodzi, aż wreszcie zirytowana, że jej ktoś za jej pieniądze śmie urągać, kazała zwrócić Sudermannowi genialność, którą mu ofiarowała na imieniny.
Występ był niezręczny; jeśliby w nim była siła, która jest ze szczerości, byłby Sudermann zwycięzcą; lecz szukanie rozpaczliwe wykrętu wobec natarczywych żądań u jego twórczości takie jest w »Łodzi kwiatowej« widoczne, nieszczerość tak lezie w oczy przez myślowy wysiłek, przez robotę, choć jest z rutyny koronkowa, że trudniej szukać gdzieindziej posądzeń, jak nie w aferze. Chęci gorszej natury w tworzeniu »Łodzi kwiatowej« widoczne są najbardziej w złośliwej jednostronności, piętrzącej od jednego zamachu wszystko najgorsze bez opamiętania, które opuściło Sudermanna w ostatecznej nędzy konstruowania artystycznych pomysłów. Z tego punktu widzenia, o który w tym wypadku można śmiało posądzić Sudermanna, cała robota jest grubo naiwna, lecz przedewszystkiem nieartystyczna.
Chcąc ukazać cynizm oskarżonej przez siebie sfery, wywleka cynizmy, które mogły prze-