Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/185

This page has been proofread.

cmentarzem usłyszałem parę pijanych głosów męskich, widziałem potem, jak dwóch panów szczuło pięknego brązowego jamnika na kota, który atoli wcale nie przerywał spokojnego swego chodu. Zuchwały, mały jamnik od razu skoczył nań; w jasnem świetle księżycowem widziałem wyraźnie, jak go zębami uchwycił za lewe ucho. Lecz kot otrząsł go, skoczył na bok i sam teraz go zaatakował. W momencie siedział na karku psa i wbił weń pazury swe; biedak tak się przeląkł, że uciekał tak szybko jak tylko mógł. Tak tedy kot na krzywonogim koniku zajechał na cmentarz. Za krzakami słyszano rozpaczliwe skowyczenie i skomlenie, potem jamnik, krwawiący na całem ciele, wrócił z schowanym ogonem i bardzo zawstydzony wskutek haniebnej swej porażki. Wyglądał tak śmiesznie, że musiałem się śmiać razem z panami, którzy dobrodusznie go pocieszali. Potem szedłem dalej, ku grobom. Lecz kot znikł; zatem zwolna wróciłem do domu.

Gdym wszedł do buduaru matki, siedziała zawsze jeszcze w tej samej nieruchomej pozycji. Przystąpiłem do niej, ucałowałem ją w czoło, wtedy zauważyłem — że całkiem u góry, na brzegu lewe ucho jej krwawiło się.

Na tem właśnie miejscu jamnik uchwycił był ucho szarego kota. —