Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/24

This page has not been proofread.

Wszędze po drodze wielgą trwogę szerzy,
Krzyże z koscelnech w błoto zdrzuco wieży
I na świątyniach zatyko pułksężec,
Chce katoleków wsześciech ucemniężec.
Pustoszy niwe, wse i mniasta poli,
Chłopów zabiero do cężci niewoli,
Niewinne bjałcie spotyko sromota,
Gwałtem je hańbi turecko hołota,

Wnet sę pod Widno zbliżają te zbuje,
Wojsko mniemnieccie wjedno rejteruje,
Cesorz Leopold też ucek bezwstydnie,
Le trochę wojska ostawieł we Widnie;
Sztarembergowi powierzeł obronę
I kozoł na gwołt zwonic w wszeście zwone.

We Widnie chutko naprowiają mure,
A tu ju Turków cygną całe chmure,
Huczą kanąne, szczękają szablice,
Strach wieldzi powstoł w wideńści stolice.
Drżą oblężeni, jakno w łapce mesze,
Dokoła mniasta stoją wroga rzesze,
Szturm przypuszczają we dnie jak i w noce,
A mniasto próżno weglądo pomoce.

Wówczas we wieldzi chodzeł mankoliji,
Cesorz Leopold, pąn biedny Austryji,
Wszęde strach seje srodzie Turka jimnię,
Papież sę nawet niepokoji w Rzymnie.
Próżno wzewają chrzescyańściech króli,