przykład Nina powiedziała mi wczoraj: — Zdaje się, jakbyśmy żyły w jakimś świecie z piosenki. — Bo ona widzi wojnę w kategorjach romantycznych: darcie szarpi, pielęgnowanie rannych, kobiety w żałobie, pierścień złotolity na ręce białej, odciętej i zjadanej przez kruka, wreszcie ułan i panna na łące w kwiatach. Jest mnóstwo gotowych patronów z lat kościuszkowskich, z trzydziestego pierwszego i sześćdziesiątego trzeciego, które dadzą się tu przyłożyć i ostatecznie pasują. Ale można też uważać wojnę za coś zwyczajnego, żywego, teraźniejszego. Można ją widzieć w świetle konjunktur politycznych, szwindlów parlamentarnych i telegramowej blagi. Mojem zdaniem rzeczywistość i teraźniejszość wcale nie pomniejsza zjawiska. Właśnie jest tem bardziej przerażająco olbrzymie, im mniej ma doniosłe motywy i sprężyny.
Urwała, sądząc, że Emil jest zgorszony. Po chwili ciągnęła figlarnie:
— Tak samo i ja. Mogę sobie myśleć, że mój ukochany, względnie luby, przelewa oto w tej chwili krew za ojczyznę, nie mając żadnej pewności, czy ją wywalczy. Albo zupełnie inaczej: że jedna z moich flam — jedyna, którą przypłaciłam narzeczeństwem — robi właśnie teraz jakieś głupstwo, z którego nic nie przyjdzie ani ludzkości ani ojczyźnie — jedynie po to, aby nie zaprzeczyć legendzie o polskiej lekkomyślności.
— Takie jest właśnie wobec tej sprawy stanowisko pani brata —
— O, wcale nie! Przecież jedno i drugie jest zarówno prawdziwe, tylko wyrażone inaczej. Treść jest ta sama, różnica cała sprowadza się do formy, do stylizacji. — Pan woli widocznie żyć w świecie z piosenki,