Później przecież zapytał:
— A mama gdzie?
— Mama jest znowu na tennisie, — odrzekł Emil z miłym, pobłażliwym uśmiechem, jak się mówi o dziecku nierozsądnem, które niewiadomo co sobie upatrzyło w tej zabawie. I pomyślał: ojciec kocha mamę, a ona za mało go kocha.
Wyobraził ją sobie, jak tam biega po betonie placu, zgrabna, cała biała, z nagą szyją, głośno się śmiejąca, — i czuł ból w sercu ostry, jakby to o niego szło, piekącą zazdrość, którą już znał.
Zapragnął pochylić się nad niewidomym, cicho o coś zapytać. Chciał powiedzieć ojcu, że on także. Mówić, jak ktoś blizki, jak przyjaciel. Zapytać, czy nie czuje się sam, czy nie cierpi.
Ale nie zapytał. Coś już rozumiał ze wstydliwości uczucia i ze wstydliwości cierpienia. Nie będąc jeszcze dobrym, Emil już był delikatny.
VI.
Po śmierci hrabiego wdowa mieszkała za granicą. Emila umieszczono w jednej z katolickich écoles libres w Paryżu, pozostającej pod jawną wówczas pieczą assompcjonistów.
Tę wielką zmianę w życiu Emil przyjął nieufnie, ale ze spokojem. Przyjechał tam zmęczony jeszcze i smutny od przebytej żałoby.
Śmierć ojca nie przyszła sama. Wydawała się cicha, mała i nieważna wobec swych akcesorjów. Znikła