— 109 —
Nie chcę z wama, brukownice, nic mniec do czenienio,
Bo jesz besta nos okradle ze wszesciego mnienio! —
Potym z żoną wloz do Kamci szenkownego krąmu
I nopierwi na rozgrzanie wepieł cieliszk rąmu.
Kamka, chtoren za tąmbachem kasę swą rechowoł
Ciej oboczeł Czorlińsciego, srodze sę redowoł.
Kusznęne sę, bo sę znale z pierszy ju młodosce,
Kamka rzecze: — Taci zawde mnie są mnili gosce! —
Szlachcec kozoł tej swy żonie czekac kąsk na ławie,
Bo on muszy wyńdz na mniasto w srodze wożny sprawie.
Tej krymczeska so pożyczeł z lode podartego
I so poszed do kusmnierza pąna Tarnowsciego.
Kupieł sobie mucę lepszą, jak wejna przeklęto,
Nowo bela i na wiechrzu skorą obcygnięto.
Taką mucę elzenerką zowią mest Pucczanie,
Chto ją nosy, nigde mrozu w głowę nie dostanie.
Rebok wsadzeł ją na usze, zakreł je klapami,
Chtorne sobie tej pod brodą związoł fest sznurkami.
Tej ju smniało szed bez gasę, robjąc duże krocie,
I do Szelte wloz, gdze z Helu stowają rebocie.
Spytoł Szelte, cze dzys nie je w jego tu szynkarni
Stary Muża, abo Budzesz z secami z Jastarni.
Ciej powiedzoł to Czorlińsci, Szelta kąseczk zdumnioł
I w szlachceca wlepieł ocze, jakbe nie rozumnioł.
Mowieł — Wierę we nie wiece samni, co klepiece —
We nie jesce doch tuteszy — Co to znaczy sece? —