Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/142

This page has not been proofread.

— 124 —


Wjedno dali pędzą wałe statek od Jastarni
W stronę Gdańska precz ku morsci niesąc go latarni.
Ju malują sę za wodą blisko brzedzie szare,
A tam dali sę czerwieni wieżo gdańsci fare.
Prze ni widac trochę mnieszech, ceńszech wieży porę,
A tam obok sę podnosy czub biskupi gore.

Choć Czorlińsci mo na usze klapę założone,
Jednak czuje, jako głośno grają gdańscie zwone.
Be więc dobrze sę od słuchu zabezpieczec strate,
Włożeł sobie w kożde ucho spory pęczek wate.

Tej Czorlińsci ale uzdrzoł brodzącech we wodze
Gdańsciech bufkow, chtornech zawde on sę bojoł srodze.
Ciej szlachceca w dłudzim płoszczu spostrzegają w boce,
Zaczenają sę przebliżac wrzeszcząc z cały moce:
— Pujle, bratku! Te żes wierę je kawałek grofa?
Może dotąd żes nie widzoł Gdańska i Kresztofa. —
Więc Kresztofa muszysz kusznąc, nic cy nie pomoże,
Bo jinaczy będze bjada! bjada! twoji skorze.
Szlachcec werzas sę i westchnąn do swiętego Jąna,
Co go jemu na krzce świętym dale za patrąna;
Be doch kusznąc nie brukowoł brzedciego Kresztofa,
Be na bufkow złorzeczącech srogo padła sztrofa.

Tej sę wicher, jakbe cudem, ustanowieł nogle,
Zaro Muża więc rozkozoł podwińdowac żogle.
Jesz so sterem i wiosłami kąseczk pomogale,
Wnet więc bufkąm niebezpiecznym z oczy sę dostale.
Ale szlachcec morsci rejze mnioł ju po sąm posek,
Proseł, be go wesadzele na Gletkowsci piosek.