Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/57

This page has not been proofread.

— 39 —

Potym wzęna ju skrzydłami trzepac sę po bokach,
Podlecała i zdzinęna wesok gdzes w obłokach.
I lecała dalek, dalek — jaż do ony wieży,
Chtorno to na Łesy górze prze Gostomniu leży.
Tam trze raze całą gorę w koło obiecała
I trze raze przerazliwie — Otworz! — zakrokała.
Tej gdzes głębok w Łesy górze powstoł straszny hałas,
A na wiechrzu odtąd dotąd zybotoł sę szałas.
W tym sę — jencie! — cało gora łąmnie na połowę,
A z ni na samuścim czubku cos wetyko głowę.
Ta dechciunko beła czorno, jak kamnięnno smoła,
Z ony ocze dwa ogniste wzerałe do koła.
Nad łeseną widać rodzie, włosow za to mało...
To doch — meslec so możeta — brzedko weglądało!
Muszę wama mest powiedzec, żebesta wiedzele,
Że to Smętek beł wierutny w swojim żewym cele.
Gapa jego sę nie zlękła, ani nie ucekła,
Bo i ona beła od tech, co pochodzą z piekła.
To nie beła mest prowdzewo gapa, jeno Mora,
Co webjego ledzy dusec kożdego wieczora.
Ona je Smętkowa krewno tak od gnota cwierce,
Bo je corką jego blady paserzbice Smnierce.
Ciej ją Smętek wesle w drogę gdze w dalecie stronę,
Lecy jako gapa, mając skrzydła przesadzone.
Ale ciej mo kąseczk bliży, jedze na rzeszoce:
— Swirtut! swirtut! — zawde kołciem po suszy i błoce.
Dzys mnioł Smętek ją wesłane w nę daleką drogę,
Abe w noce wemęczeła Czorlińską niebogę.