Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/88

This page has not been proofread.

— 70 —

Ale ju sę sewy porwoł znowu do bjeganio,
Tej nie beło więcy czasu dowac retowanio.
Wnet Czorlińsci ostoł za nim w tele kawał cały,
A koń precz za ułanami pędzy, jak szelały;
A że beł ju kąseczk ślepy, wnet więc zboczeł z traktu
I le bjeg na oślep prosto wedle trąbę taktu.
Suwo, jakbe zajk, bez rowe, kopce i zogone,
Sanie wesok podskakują, jak po grupach brone.
Wojsko w prawą wekrąceło prze łebscim jezerze,
Ale sewy wjedno prosto na jezoro bjerze.
Tam na onym jeno kawał z brzegu bełe lode,
A wej dali jesz stojałe niezmarznięte wode.
Ciej więc sewy wjachoł w pędze na otwarte mniesce,
Tej le plusło... i ze wszescim w zotor wpod bez wiesce.
Ciej Czorlińsci kąseczk pozni nadbjeg, ledwie deszoł,
Le wołanie głosne Bartka: — Retujta! — jesz słeszoł,
Ale nie czuł więcy ani orczyka brzękotu,
Ani kopet uderzenio, ni sani rąmotu.
Drży ze strachu, jak ciej petel i nad brzedziem stoji,
Nie wie, co mo robic, na lod jisc sę srodze boji.
Więc poleceł drucha Bartka le opiece bosci,
A tej chyże skok do Jizbic, do rebacci wiosci.

Łowienie na łebscim jezerze.

Do lepiony pszeszed checze co beła nobliży,
I tam mocno zaczon pięscą kołatac do dwierzy;
Wołoł na puł po mniemniecku: — Macht auf! Retung ledze! —
Ale z checze nicht tak prędko nie doł odpowiedze.