Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/89

This page has been proofread.
71
MISS ŚMIERĆ


Wszystko umilkło. Konie na jakimś obrazie jakby rozdęły chrapy. Io, nie zwracając uwagi na Jowisza (do wszystkiego się można przyzwyczaić...), otworzyła lekko usta i wpatrzyła się ciekawie w drzwi, wiodące do przybytku śmierci.

Zeschły kwiat opadł z szelestem. Miss Śmierć syknęła zniecierpliwiona w tę stronę. Nad powałą począł bić zegar miłym, niskim tonem. Znów cisza, głupia, bezmyślna, czekająca...

— Och... — wstrząsnęła się nerwowo chuda, angielska miss Śmierć.

Załomotał strzał jak piorun.

Potem zaczęło padać jakieś szkło. Konie na obrazie przysiadły na zadach, Io wpiła palce w ramię Zeusa. Gracje na greckim fryzie zbiły się w śmiertelnie bladą gromadę. Pianino jękło cicho i przeciągle. W jakimś kącie leciał z powały tynk. Miss rozdęła niebieskawe nozdrza, które wierciła niemiła woń prochu. Nie mogła się ruszyć z miejsca.

Potem powoli, bez szelestu podniosła do oczu pince-nez — i zbliżyła się do kotary, wiszącej we drzwiach.

Odchyliła ją lekko, Io wychyliła się z obrazu, zaglądając ciekawie.

Miss szepnęła cichutko.

— Najmilszy...

Nic. Cisza.

— Najmilszy!... No, tak!...

I weszła.

Poeta w pysznie skrojonym tużurku siedział na fotelu, z nogą założoną na nogę i puszczał na pokój kłęby dymu.

Miss przetarła prędko oczy.

— Co to jest?

— Nic... Zabiłem się... W lustrze...

Olbrzymie lustro wyszczerzyło lśniące kły spękanego szkła do zdumionej miss. W środku czerniał otwór od kuli.