AGENOR GOŁUCHOWSKI U LOURSE’A
Agenor Gołuchowski siedzi. Robi to, co każdy członek Izby Panów, ale robi to „in partibus infidelium“: u Lourse’a.
I on także był kiedyś farysem i on był argonautą i on chciał dostać Złote Runo, cesarz Franciszek Józef mówił mu „Kochany mój hrabio Gołuchowski“.
Teraz mu to mówi Gustaw Beylin.
Z każdego kąta idzie zapach demokracji: mocny zapach mocnych cygar, drażniący zapach l’origanu, wątpliwy zapach paradoksów.
Jest „tout Varsovie“: cała demokracja. A pod filarkiem flirt: uśmiecha się piękna pani pod noskiem małym, młody człowiek pod nosem wielkim — flirtują bez różnicy wyznania.
Oto jest sielanka Goethego „Hermann und Diamand“. Oto jest Kazimierz Wielki: Kazimierz Dunin-Markiewicz. A oto są Gustaw Beylin i Adolf Hertz: oto jest naszej współczesności Gustaw-Adolf.
Pomimo wszystko rację ma Nowy Testament: „Marta lepszą cząstkę wybrała“.
A tam znów się zbiera na „Biały Krzyż“ pani Paderewskiej. Wszystko w Polsce jest dzisiaj niżej „Białego Krzyża“.
A panna Fifi wychodzi zamąż i przestaje się puszczać, a panna Bożenka wychodzi zamąż i zaczyna się puszczać, a Polacy dostali korytarz do Gdańska.
— Czekali w przedpokoju, więc dostali korytarz.
— Czy wie pan, że hrabia Józef będzie w Londynie polskim l’ambassadeur?
— Hrabia Józef? Chyba l’embrasseur?
— 68 —