JERZY HUZARSKI.
Publiczność, mimo postępy pacyfizmu rozmiłowana w wojnie, głodna jej szczegółów — domaga się od prasy ścisłych informacji wojennych, a przynajmniej pewnej orjentacji, wskazówek, które umożliwiłyby jej ocenę odbywających się wydarzeń, sąd o postępach tej lub innej strony. Niestety, prasa ciemna jest, jak tabaka w rogu, i wie tyleż co i ogół, tyleż co nieboszczyk Sokrates, wie... iż nic nie wie. Prasa polska w szczególe. A przecież „Nowa Gazeta“, „Kurjer Poranny“, „Dzień“ posiadają „korespondencje własne“ i telegramy z Podgoricy, Berany, Konstantynopola, Sofji, Białogrodu, Pisztiny, Prevezzy i tylu innych miejscowości o dźwięcznych nazwach i strategicznem znaczeniu. Nadomiar korespondenci owi zajęli świetne posterunki obserwacyjne — ma się rozumieć w Udziałowej. Jednak nic nie wiedzą. I my wraz z nimi toniemy w otchłani ignorancyi.
To też niełatwo się zorjentować wśród wieści, fabrykowanych przez Tartarinów we własnej osobie. Gdyż Czarnogórze, Turcja, Bułgarja, Serbja, Grecja — to bądź co bądź południe, a kto nie zna wybujałej fantazyi południowców — niech przeczyta Daudetowskiego Tartarina, a zrozumie... Zrozumie, że wieść o olbrzymiem zwycięztwie