Jeżeli na porządek dzienny wchodzi kwestya usuwania się mężczyzny od trudów pielęgnowania dzieci, usypiania ich, mycia, sporządzania jadła i t. d., to trzeba przyznać, że postępowanie mężczyzn jest niechrześcijańskie, niedobre, niesprawiedliwe.
Kobieta nie unika i tak najcięższej doli: ciąży i karmienia piersią, naturalnem więc jest żądanie, aby mężczyzna podejmował się wypełniania reszty obowiązków w granicach jego możliwości. I tak działoby się bez wątpienia, gdyby się nie ustalił i nie zakorzenił w naszem społeczeństwie barbarzyński zwyczaj, zwalania ciężarów na słabszych i uciemiężonych. Przyzwyczailiśmy się już do takiego stanu rzeczy, że najbardziej liberalny i rycerski mężczyzna, wojujący o sprawę katedr lub święceń kapłańskich dla kobiety, narażający życie przy podnoszeniu jej chustki z ziemi, nie pomyśli nawet o wypraniu pieluch lub uszyciu koszuli dla dziecka, podczas gdy jego brzemienna żona karmi dzieci lub po prostu upada ze zmęczenia, chcąc odpocząć po pracy, przeczytać cośkolwiek albo pomyśleć.
Spaczona opinia publiczna uważa takie czynności za śmieszne i trzeba mieć wiele odwagi, aby się oddać podobnym zajęciom.