Page:Makuszyński - Perły i wieprze.djvu/125

This page has been proofread.

— 119 —

niego rozmaite tańce, aby go wprowadzić w kłopot, więc „taniec langusty“ — „taniec ostrygi“, — „jarząbka“, grano to na wszystkie możliwe zwarjowane sposoby, a on ani drgnął, lecz tańczył wszystko na jeden sposób.

Oryginalność tego balu polegała i na tem także, że goście niektórzy wychodzili na parę godzin do domu, do teatru, do akademji i wracali z powrotem. W ten sposób bal ten mógłby był trwać przez siedem lat, a skończył się jedynie dla tego, że we wtorek rano zauważyliśmy z przerażeniem z Szymonem Chrząszczem, że nie mamy już przy duszy ani grosza. Spodziewaliśmy się, że bal tak niesłychanie wystawny, będzie kosztował sumy, nikt się jednak nie mógł spodziewać, aby to wszystko razem nawet przy obłąkanej gościnności mogło kosztować trzysta rubli.

Niestety wyjaśniło się później, że na balu, w którym miało wziąć udział pięćdziesiąt osób, piło i jadło przez dwa dni sto pięćdziesiąt, gdyż każdy z wychodzących przyprowadzał ze sobą pięciu nowych gości z ulicy, z tramwaju, z domu, z teatru. Jeden łajdak, malarz, przyprowadził ze sobą swojego stróża z kamienicy, któremu się naszym chciał wypłacić alkoholem. Ogólne zaćmienie umysłów nie pozwoliło nam dostrzedz tego łajdactwa, regulaminem balowym swoją drogą przewidzianego, jednak zauważyliśmy