Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/254

This page has been proofread.
250
KORNEL MAKUSZYŃSKI

I za nic ważysz aureoli złoto?
Chrystus od krzyta mógł oderwać rękę,
Lecz oszalały był swych mąk tęsknotą,
I mówił światu szeptem ust podziękę
Za tę rozkoszy rozkosz, co mózg toczy...
A ty bryznęłaś mi krwią w dobre oczy!

Twój krzyk mi wszystkie echa zbudził w domu,
Którem ja z trudem uśpił słów słodyczą,
Albowiem łkały wszystkie, choć nikomu
Zła nie czyniłem. Teraz łzami krzyczą
I piersi sobie ranią pokryjomu
I niewiadome jakieś krzywdy liczą,
I jakieś czynią nademną narady,
Żem od śmiertelnej trwogi jak śmierć blady.

Mękę rzuciłem tobie w pierś?? Przez Boga!
Jam ci chciał przecie światło zlać na głowę,
Przez mękę bowiem jest słoneczna droga:
To wiem, bom sprawy śledził chrystusowe.
I chociaż we mnie szalała pożoga,
Męki ci wiecznie wymyślałem nowe,
Którem ci potem dniami słał i nocą —
A ty mnie wleczesz dziś na sąd! — I o co?!

Bóg rozkołysał wszystkie swoje dzwony,
Aniołom kazał bić we wszystkie serca,