This page has been proofread.
WOŁANIE
Do południowej dusze wysłaliśmy ziemi,
W pomarańczowe gaje w złotem słońcu złote,
A samiśmy zostali samotni i niemi.
A za duszami oczu słaliśmy tęsknotę,
W gromadę jedną zbici jak ptaki przed tuczą,
Na południe wciąż patrząc, przez łzy i przez słotę.
Kędy się teraz dusze nasze biedne włóczą?
Czy warg dreszczem całują cuda marmurowe,
Czy się na jakich gruzach snów o śmierci uczą?
Lub może połą czarnej szaty skrywszy głowę,
O cyprysowych trupów rząd się wsparłszy długi,
Naszymi płaczą łzami w noce księżycowe?
Módlmy się duszom jękiem jesiennej szarugi,
Mówiąc, że we wsi naszej miast drzew rosną krzyże,
I że ręce nam mdleją, gdy wodzimy pługi.