Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/98

This page has been proofread.



GOŚĆ



Przybłąkał się do mnie gość,
Wichr, wieczny pól wędrowiec,
I śpiewa: mam męki dość,
Przekląłem już manowiec.

Wieczysty wciąż gna mnie ból,
I śmierci służyłem wiernie,
Traciłem oddech wśród pól,
Raniłem pierś o ciernie.

Znęcił mnie spokój twych izb,
Co duszy się uśmiecha,
Znęciła mię miękkość przyzb,
Twej chaty złota strzecha.

Zapomnij, żem ciebie gnał
Przez skały i przełęcze.
Tyś już pogrzebał szał,
A ja się męczę... męczę...