— 152 —
Mianowały go tedy zbójnikiem, najwspanialszym, wśród wspaniałych. Wobec tego zaczęli wszyscy tańczyć. W drugim akcie Janosik opowiada innym, to, co mu się zdarzyło w pierwszym akcie, co nie jest bardzo zajmujące, ale innym zbójnikom bardzo się to podobało, więc zaczęli tańczyć. W trzecim akcie okradli karczmę, co im się także tak podobało, że znowu zaczęli tańczyć. W czwartym akcie Janosika zabierają do kryminału, co sprawia takie wrażenie, że wszyscy zaczynają tańczyć.
Sztuka tedy składa się z trzydziestu trzech słów i z tysiąca piętnastu tańców, co jej daje prawo nietylko do wszystkich względów, przy tem jednak powinna służyć za niebotyczny wzór dla kilku dramatycznych pisarzów warszawskich; o ileżby bowiem było rozsądniej, kilka ostatnich warszawskich sztuk odtańczyć, zamiast je wygadywać? Trzebaby jednak odtańczyć je tak, jak tam tańczą; dziesięć lwowskich „Trubadurów“ można oddać za jeden ich taniec nieporównany; jest to furja, obłęd, szaleństwo, burza, wściekłość, pęd, rytm wspaniały — nie taniec. W istocie, coś nieporównanego i nieskazitelnie pięknego.
Spojrzały literaty na swoje łydki z waty po widoku tego tańca; jeden westchnął, a drugi bez słowa machnął ręką i splunął.
Damy zaś były dziwnie, dziwnie zamyślone...