— 158 —
— Jeszcze nie wiem, to zależy.
— Podoba się pani?
— Owszem, to zależy...
— Zabawa doskonale się zapowiada...
— To zależy, tak, owszem...
Wtem weszła druga dama, wobec czego pierwsza spojrzała na nią wzrokiem lustrującym, poczem patrzy w sufit, na znak, że czasem na suficie można dojrzeć rzeczy bardziej zajmujące, niż suchy dekolt z „solniczkami“. Rozmowa przybiera ton gorętszy i staje się bardziej zajmująca:
— Pani na długo w Zakopanem?
— Jeszcze nie wiem, to zależy.
Weszła trzecia dama, prawie w sukni. W każdym razie więcej widać, niż nie widać. Lwica! „Jestem piękna i wiem o tem“. Włosy złote, oczy niepokojącej piękności, profil z kamei, uśmiech, jak pół pocałunku, usta, jak cały pocałunek; wie wszystko, nie wierzy w nic, gardzi wszystkiem, wszystko uwielbia, kocha tylko siebie, cytuje wszystko; „okładka niemoralnego romansu“, — rzekłby Oskar Wilde.
Korpus oficerski przechodzi do nagłej ofensywy; zaczyna grzechotać karabin maszynowy dowcipu i wytwornej rozmowy: „Pani na długo w Zakopanem?“ – „Zabawa doskonale się zapowiada...“ — „Ma pani suknię, jak marzenie!...“ (Marzenie czuć benzyną). — „Mój Boże, żeby być kwiatkiem przy tej ślicznej sukni!...“ – „Musimy się upić, słowo daję!...“
Nareszcie jedno słowo, pełne mimowolnej mą-