Page:Nałkowska - Książę.djvu/133

This page has been validated.
125
 
 


Ona wymownie wzruszyła ramionami.

— Proszę pani — takie czasy —

Odrzekłam z uprzejmością:

— Tak, tak — rzeczywiście...

Zamilkła na chwilę i zamyślonym wejrzeniem wodziła po mej pościeli.

— Ładny monogram — zauważyła. — A pani wie, że Obojańska chora —

— Tak, słyszałam...

— I nie była pani u niej?

Zmieszałam się lekko.

— Nie byłam, rzeczywiście. Z początku miałam dużo zajęcia, teraz sama jestem niezdrowa.

— Powinna ją pani odwiedzić, jak pani tylko wstanie. Wczoraj byłam u niej — i bardzo się dopytywała, jak dawno panią widziałam, co pani mówiła — —

— Jakże ma się teraz?

— O, zdaje się, że zupełnie dobrze. Jest tylko osłabiona, ale wszelkie niebezpieczeństwo wykluczone.

Po dwugodzinnej wizycie pożegnała mię, unosząc uprzejme ukłony dla męża.