Byłam u Julki, kiedy przyszła Teresa, dawna narzeczona Jana. Nie odrazu ją poznałam. Stała się jeszcze szczuplejsza i bardziej nikła.
Serdecznym, krótkim uściskiem ręki powitała Julkę i zaraz zwróciła się do mnie.
— Nie poznaje mię pani — —
— Przepraszam bardzo, mam taki krótki wzrok — — tłumaczyłam się, walcząc z dziwnym zażenowaniem, prawie bolesnym.
— Och, proszę pani... Wiem, że się zmieniłam — powiedziała bez cienia skrytego żalu i popatrzyła na mnie jasnym wzrokiem. — Rok już przecież minął od tego czasu...
Julka mówiła szybko:
— Jak to dobrze, że przyjechaliście nakoniec. Brak was tu bardzo.
— I tam nie próżnowałam przecież —
Zaczęły sobie komunikować wzajemnie różne doniosłe szczegóły: Teresa spytała nagle:
— A wiecie już o Księciu?
— Co takiego? siedzi przecie już od maja —
— Tak, właśnie, siedział w M., wiedziałam o tym. I wyobraźcie sobie moje zdumienie, kiedy sobie jadę wczoraj i na stacji M. nagle do wagonu najspokojniej wchodzi Książę i zajmuje jedyne