Page:PL A Daudet Mały.djvu/10

This page has not been proofread.

tęźny gniew, który, nie wiedząc w kogo ma uderzyć, rzucał się na wszystko pokolei: na słonce, na mistral[1], na Kubusia, na starą Annę, na rewolucje, o tak, przedewszystkiem na rewolucję... Słuchając ojca, można było dojść do przekonania, że rewolucja 18... r., która wyrządziła nam tyle złego, była specjalnie przeciwko nam wymierzona. To też, wierzajcie mi, rewolucjoniści nie cieszyli się dobrą sławą w naszym domu. Bóg jeden wie, czego tam u nas nie wygadywano w owe czasy przeciw tym ichmościom. Dziś jeszcze, kiedy stary ojciec Eyssette (oby mi go Bóg jak najdłużej zachował) czuje zbliżający się atak podagry, rozciąga się z trudem na szezlongu i słychać jak wyrzeka: — „Ach, ci rewolucjoniści!“
 W epoce, o której mowa, pan Eyssette nie miał jeszcze podagry i z rozpaczy, że został zrujnowany, stał się strasznym człowiekiem. Nie można było zupełnie podejść do niego; co tydzień trzeba mu było puszczać krew. W jego obecności nikt nie śmiał się odezwać.

 Wszyscy drżeli ze strachu; gdy trzeba było poprosić o chleb przy stole, mówiliśmy szeptem. Nawet płakać baliśmy się w jego obecności, zato, niech tylko wyszedł za próg, w całym domu rozlegał się jeden wielki szloch. Matka, stara Anna, Kubuś, a nawet starszy brat ksiądz, o ile był u nas, wszyscy bez wyjątku uderzali w płacz. Matka, rzecz prosta, płakała, martwiąc się o ojca, ksiądz zaś i stara Anna płakali nad tem, że mama płacze, a Kubuś, za mały

  1. Mistral — chłodny wiatr północny z gór Sawennów (Przyp tłum.)