Page:PL A Daudet Mały.djvu/140

This page has not been proofread.

wetnego cięcia, tak długo obmyślanego w gronie „zacnych serc“ u Barbette’a...
 O woźnico, trzaskaj z bicza! graj, trąbko, graj! Dobry, stary dyliżansie, iskry z pod kół krzesz i w galopie twych rumaków wieź Małego, wieź! — Wieź go prędko do rodzinnego miasta, niech uściśnie matkę, a potem steruj na Paryż, aby w porę dotarł do małego pokoiku w dzielnicy Łacińskiej, do pana Eyssette (Jakuba)!

XIV.
Wuj Baptysta

 Dziwny to był człowiek ten wuj Baptysta, brat pani Eyssette. Ani zły, ani dobry, wcześnie ożeniony z wielką, jak żandarm, kobietą, chudą i skąpą i wzbudzającą w nim postrach, pozostał na zawsze dzieckiem; miał tylko jeden nałóg: malowania. Od jakich lat czterdziestu żył obstawiony miseczkami, pendzlami, farbami i wciąż kolorował ryciny w starych czasopismach. W domu pełno było dawnych roczników Tygodnika Ilustrowanego, Koła, Biesiady oraz map geograficznych, a wszystkie jaskrawo pokolorowane/ W chwilach niedostatku nawet, gdy ciotka odmawiała mu pieniędzy na kupno starych ilustracyj, zdarzało mu się kolorować książki. Fakt historyczny. Miałem sam kiedyś w ręku gramatykę hiszpańską, którą wuj pomalował od pierwszej do ostatniej strony; przymiotniki — na niebiesko, rzeczowniki na różowo i t. d.
 Między takim oto manjakiem i okrutną jego poło-