Page:PL A Daudet Mały.djvu/142

This page has not been proofread.

Pośpieszyłem ją uspokoić, że już jestem po obiedzie... Odetchęła. A świetny był to obiad: fasola i ryba suszona.
 Wuj Baptysta zapytał, czy to są wakacje, skoro nie jestem w szkole. Odpowiedziałem, że porzuciłem akademję i jadę, do Paryża, gdzie Kubuś wynalazł mi dobrą posadę. Zmyśliłem to wszystko, chcąc uspokoić matkę co do mojej przyszłości i przedstawić się wujowi, jako człowiek poważny.
 Ciotka zrobiła na to wielkie oczy.
 — Danielu, powinieneś co prędzej sprowadzić matkę do Paryża... Biedactwo tak tęskni za dziećmi, a zresztą, rozumiesz przecie, co to za ciężar dla nas, twój wój nie może przecież być dojną krową rodziny.
 — A tak — odezwał się wuj Baptysta, połykając potężny kęs ryby — rzeczywiście jestem dojną krową rodziny...
 To wyrażenie: dojna krowa zachwyciło go widocznie, bo powtórzył je kilkakrotnie z wielką powagą... Obiad, jak zwykle u starych ludzi, ciągnął się długo. Matka jadła mało, spoglądała na mnie ukradkiem i przemówiła do mnie zaledwie parę słów. Ciotka nie spuszczała jej z oka.
 — Spójrz na siostrę — zwróciła się do męża — straciła zupełnie apetyt z radości, że Daniel przyjechał. Wczoraj wzięła dwa kawałki chleba, dziś tylko jeden.
 O, najmilsza pani Eyssette, cóżbym dał za to, gdybym mógł cię zabrać ze sobą dziś jeszcze, wyrwać cię od tej niemiłosiernej dojnej krowy i zacnej ciotki; ale ja sam, niestety, jechałem na los szczę-