mój biedny Robinsonie!“ — ale czy dacie wiarę! ta papuga, którą mi wuj darował dlatego tylko, aby się uwolnić od jej nieznośnej paplaniny, odkąd przeszła w moje posiadanie, zaparła się w niemem milczeniu. Ani — „Robinsonie, mój biedny Robinsonie!“ — ani zgoła nic innego nie udało mi się nigdy z niej wydobyć. Pomimo to, lubiłem ją bardzo i doglądałem pieczołowicie.
Tak żyliśmy sobie, papuga i ja, w najzupełniejszem osamotnianiu, gdy pewnego ranka zdarzyło mi się coś zupełnie niezwykłego. Tego dnia opuściłem szałas o bardzo wczesnej porze i uzbrojony od stóp do głowy, wybrałem się na dalszą wyprawę w celu dokładnego zbadania mojej wyspy... Nagle spostrzegłem zbliżającą się do mnie gromadkę, złożoną z trzech czy czterech „białych“, rozmawiających bardzo głośno i gestykulujących z ożywieniem. Wielki Boże! Ludzie na mojej wyspie! Zaledwie zdążyłem uskoczyć wbok i schować się za kępkę laurów, pełznąc na brzuchu, a jakże!... Obcy przybysze przeszli tuż, ale mnie nie dostrzegli... Zdawało mi się, że rozpoznałem głos stróża Colombe i to mnie uspokoiło nieco; bądź co bądź, gdy się tylko oddalili trochę, wysunąłem się z kryjówki i podążyłem za nimi w pewnem oddaleniu, chcąc się przekonać, co z tego wszystkiego wyniknie.
Ludzie cl zatrzymali się długo na mojej wyspie... Zwiedzili ją we wszystkich kierunkach, zbadali wszelkie szczegóły. Widziałem, jak wstępowali do moich jaskiń i laskami mierzyli głębie moich oceanów. Od czasu do czasu zatrzymywali się i kiwali głowami. Najwię-
Page:PL A Daudet Mały.djvu/15
This page has not been proofread.