Udałem się więc do naszego przyjaciela, proboszcza z St. Nizier, prosząc go o kilka listów polecających. Ma on duże stosunki na Przedmieściu St. Germain[1]. Dał mi dwa listy: jeden — do pewnego hrabiego, drugi — do księcia. Jak widzisz, doskonale umiem sobie radzić. Stamtąd poszedłem do krawca; widocznie mój wygląd wzbudził w nim zaufanie, bo zgodził się zrobić mi na kredyt piękny, czarny tużurek z przyległościami, t. j. kamizelką, ineksprymablami i t. d. Włożyłem listy polecające do tużurka, tużurek — do teki... i jazda do Paryża z trzema luidorami w sakiewce: trzydzieści pięć franków — na koszty podróży, dwadzieścia pięć — na przeczekanie, dopóki mi się coś nie trafi.
Nazajutrz po przyjeździe, od siódmej rano, byłem już na mieście, w tużurku i słomkowych rękawiczkach. Muszę ci pewiedzieć, Danku, abyś wiedział na przyszłość, że postępując w ten sposób, narażałem się tylko na śmieszność. O siódmej rano w Paryżu wszystkie tużurki leżą, a przynajmniej wypada im jeszcze leżeć w łóżku. Ja o tem nie wiedziałem i rad byłem paradować wyświeżony na ulicach miasta, postukując obcasami moich nowych eleganckich lakierków. Sądziłem również, że wychodząc tak rano z domu, tem łatwiej spotkam panią Fortunę. Znowu omyłka: Fortuna w Paryżu wstaje późno.
Podążam tedy na Przedmieście St. Germain z mojemi listami polecającemi w kieszeni.
Udałem się najpierw do hrabiego, na ulicę Lille, potem do księcia, na ulicę St. Guillaume. W obu do-
- ↑ Arystokratyczna dzielnica Paryża. (Przyp. tłum.)