Nie trzymali ani stałej służby, ani subjekta, twierdzili bowiem, że każdy powinien wszystko robić sam za siebie. ( — „Panie, ja do pięćdziesiątego roku życia sam sobie szyłem spodnie!“ — mawiał z dumą pan Lalouette.) Dopiero na schyłku lat pozwolili sobie na taki zbytek, jak posługaczka za dwanaście franków miesięcznie. Że dobrze trzeba się było napracować za owe dwanaście franków — to pewna. Sprzątanie sklepu, pokoju za sklepem i mieszkania na czwartem piętrze? a w dodatku — co rana dwie stągwie wody do wydźwigania. Tylko góralka, przybyła aż z Sevennow, mogła się zgodzić na podobne warunki; Roberta była młoda, zwinna, zajadła do pracy i mocna w kościach, jak jałoszka; w mig załatwiała się z całą robotą, a w dodatku tak ślicznie umiała się uśmiechać do staruszków, że za sam ten uśmiech warto było płacić więcej niż dwanaście franków... Pogodą swoją i dzielnością młoda góralka oczarowała wkońcu starych; wzbudziła w nich zajęcie, zaczęli się rozpytywać o jej losy, aż pewnego pięknego dnia — czasami najbardziej oschłe serca zakwitają dobrocią — stary Lalouette ofiarował się pożyczyć trochę pieniędzy Pierrotte’owi, żeby mógł zająć się handlem ulicznym.
Pierrotte wpadł na następujący pomysł: kupił starą szkapę, wózek i chodził z jednego końca miasta na drugi, wołając: — „Pozbywajcie się tego, co wam zawadza!“ — Nasz przebiegły Sevanczyk nie sprzedawał nic — on kupował — a co?... wszystko. Rozbite garnki, stare żelastwo, papier, szkło, meble, tak zniszczone, że ich sprzedawać nie było warto, stare beczki, którychby żaden kupiec nie wziął, wszystkie bezwar-
Page:PL A Daudet Mały.djvu/197
This page has not been proofread.