Page:PL A Daudet Mały.djvu/198

This page has not been proofread.

tościowe graty, które ludzie przechowują z przyzwyczajenia, z niedbalstwa, a także dlatego, że niewiadomo, co z tem zrobić; jednem słowem — wszystko to, co zawadza!... Pierrotte nie gardził niczem, kupował, a przynajmniej przyjmował wszystko, gdyż najczęściej nie sprzedawano, a oddawano mu to wszystko za darmo, wyzbywano się zbędnych rupieci. Pozbywajcie się tego, co wam zawadza!
 W dzielnicy Monmartre Seveńczyk był bardzo znany. Tak, jak wszyscy przekupnie wędrowni, którzy chcą przebić się skroś hałas uliczny, ułożył sobie swoiste nawoływanie, znane wszystkim gospodyniom dokoła... Najpierw całemi piersiami wyrzucał grzmiące: — „Pozbywajcie się tego, co wam zawadza!“ Potem płaczliwym i rozwlekłym tonem wygłaszał długie przemowy do swojej kobyłki, Anastangille, jak ją nazywał zdawało mu się, że mówi — Anastazja. „No chodź, Anastangille, chodź, moja mała!“ — i poczciwa Anastangille wlokła się za nim wzdłuż chodników, melancholijnie opuściwszy łeb; a ze wszystkich domów odzywały się nawoływania: — „Pst, pst! Anastangille! i wóz napełniał się w oczach. Gdy już był pełen, Anastangille i Pierrotte składali ładunek u gałganiarza-hurtownika na Monmartre, który dobrze płacił za wszystkie te „pozbywajcie się tego, co wam zawadza“, otrzymane, bądź darmo, bądź za półdarmo.
 Na tym handlu rupieciami Pierrotte nie zrobił majątku, ale zarabiał na dostatnie życie. Już w ciągu pierwszego roku spłacił pożyczkę, zaciągniętą u pana Lalouette i odesłał trzysta franków „panience“, tak nazywał Pierrotte moją matkę, gdy była jaszcze pan-