Page:PL A Daudet Mały.djvu/202

This page has not been proofread.

 To ostatnie zdanie wyjaśniło mi wszystko. W tym wieku byłem bardzo podobny do pani Eyssette, a dla Pierrotte’a, który nie widział mojej matki od jakich lat dwudziestu pięciu, podobieństwo musiało być jeszcze bardziej uderzające. Poczciwiec ściskał mnie za ręce, całował i spoglądał na mnie z uśmiechem przez łzy wzruszenia; potem zaczął nam opowiadać o naszej matce, o dwóch tysiącach franków, o swojej Robercie, o Kamili, o swojej Anastangille i to wszystko tak rozwlekle, z tyloma epizodami, że jak słusznie powiedzieć można, stalibyśmy tam pewnie do tej pory, gdyby Kubuś, zniecierpliwiony, nie przerwał:
 — A pańska kasa, Pierrotte!
 Pierrotte urwał natychmiast opowiadanie, skonfudowany swoją gadatliwością.
 — Ma pan słuszność, ja tu gadu, gadu... a przytem mała... że tak słusznie powiedzieć można... gniewać się będzie, że tak późno przychodzimy.
 — Czy Kamila jest na górze? — spytał Kubuś z udaną obojętnością.
 — Tak... tak, proszę pana... mała jest na górze... Bardzo pragnie, że tak słusznie powiedzieć można... bardzo pragnie poznać pana Daniela. Niechże panowie pójdą do niej... Tylko obliczę kasę i zaraz idę za wami... że tak słusznie powiedzieć można.
 Nie słuchając dalszych wywodów Pierrotte’a Kubuś wziął mnie za rękę i wyprowadził do pokoju, znajdującego się za sklepem, skąd dochodziły tony fletu... Skład był duży i obficie zaopatrzony. W cieniu migały gibkie kształty karafek, kuliste klosze opalone, ciemne złocenia szkieł czeskich, wielkie cza-