Page:PL A Daudet Mały.djvu/203

This page has not been proofread.

ry z kryształu, pękate wazy, a z prawa i z lewa długie stosy talerzy, sięgające aż do sufitu — coś niby zaczarowany pałac wróżki Porcelanki, oglądany nocą. W tylnym pokoju czuwała jeszcze lampka gazowa i z nudów pokazywała mały koniuszek języka. Nie zatrzymywaliśmy się tam wcale. Na otomanie siedział wysmukły blondyn i wygrywał melancholijnie na flecie. Kubuś, przechodząc, rzucił mu suche: — „Dzieńdobry!”, na co jasnowłosy młodzieniec odpowiedział dwoma równie suchemi tonami fletu. Jest to zapewne sposób powitania dwóch fletów, które mają ze sobą na pieńku.
 — To subjekt — powiedział Kubuś, gdyśmy się znaleźli na schodach. — Zanudza nas ta długa tyka swojem ciągłem graniem na flecie. A ty lubisz flet, Danku?
 Miałem ochotę zapytać: — „A mała lubi?“ — ale obawiałem się wyrządzić mu przykrość, odpowiedziałem mu więc bardzo poważnie: — „Nie, Kubusiu, wcale fletów nie lubię.“
 Mieszkanie Pierotte’a znajdowało się na czwartem piętrze, w tej samej kamienicy, co skład. Panna Kamila była zbyt wielką damą, by schodzić do składu, widywała więc ojca tylko w czasie obiadu lub kolacji.
 — O zobaczysz — mówił Kubuś — dom jest prowadzony na wielką stopę; Kamila ma damę do towarzystwa, pewną wdowę, panią Tribou, która jej nie opuszcza ani na chwilę... Nie wiem dokładnie, skąd ta pani Tribou się u nich wzięła, ale Pierrote ją zna