Page:PL A Daudet Mały.djvu/204

This page has not been proofread.

i twierdzi, że jest to osoba wielkich zalet... Dzwoń, Dańku, jesteśmy na miejscu.
 Zadzwoniłem... otworzyła nam wysoka góralka z Sewennów, w wielkim czepcu na głowie; uśmiechnęła się do Kubusia, jak do starego znajomego, i wprowadziła nas do salonu.
 Gdy weszliśmy, panna Kamila była przy fortepianie. Dwie starsze, dość tęgie damy, pani Lalouette i wdowa Tribou, dama wielkich zalet, grały w karty w kącie salonu. Na nasz widok wszyscy powstali z miejsc, wszczął się lekki zamęt i gwar. Po skończonych powitaniach Kubuś poprosił Kamilę — mówił jej po imieniu — by nam coś zagrała; dama wielkich zalet skorzystała z tego i natychmiast wzięła się do przerwanej partji kart, my zaś zajęliśmy miejsca po obu stronach fortepianu, przy pannie Kamili, która, wodząc paluszkami po klawjaturze, śmiała się i rozmawiała jednocześnie z nami. Przypatrywałem jej się, gdy mówiła. Nie była ładna. Biała, różowa, uszki małe, włosy delikatne, ale za pełne i za czerstwe policzki, przytem ręce czerwone i trochę sztywny wdzięk pensjonarki na wakacjach. Była to nieodrodna córka Pierrotte‘a — górski, kwiatek wyhodowany za witryną pasażu Saumon.
 Takie przynajmniej było pierwsze moje wrażenie, ale nagle — ja coś powiedziałem — panna Pierrotte podniosła zwolna dotychczas opuszczone oczy i mieszczaneczka znikła. Nie widziałem już nic poza temi oczami; dwoje wielkich, olśniewających, czarnych oczu, które poznałem natychmiast...
 Cud! Były to te same czarne oczy, które świe-