biorąc go za rękę... — Więc twoje sprawy tam źle stoją?
— Tak, zgadłeś, źle stoją... — odpowiedział biedny chłopak ze zniechęceniem.
— Ależ, powiedz, co się dzieje? Czy może Pierrotte coś zauważył? Czy chce was rozdzielić?
— O nie, Danku, Pierrette wcale nam nie wchodzi w drogę... Tylko ona mnie nie kocha i nie pokocha nigdy.
— Co za szaleństwo, skąd możesz wiedzieć, że ona nie pokocha clą nigdy... Czyś jej przynajmniej powiedział, że ją kochasz?... Nie? prawda, że nie?... Więc...
— Ten, którego ona kocha, nic nie mówił, nic nie potrzebował mówić, a jest kochany...
— Myślisz naprawdę, że ta fletnia?...
Kubuś, jakgdyby nie słysząc mojego pytania, powtórzył po raz drugi:
— Ten, którego ona kocha, nic nie mówił...
I nic się więcej od niego dowiedzieć nie mogłem.
Tej nocy sen nie zawitał prawie do dzwonnicy St. Germain.
Kubuś siedział przez całą noc prawie pod oknem, patrząc w gwiazdy i wzdychając. Ja zaś rozmyślałem. ...Czyby nie pójść tam samem u i nie przyjrzeć się zbliska, jak się rzeczy mają?... Kubuś przecie może się mylić... Panna Pierrotte nie zrozumiała pewnie, ile miłości mieści się w węzłach tego krawata... Kubuś nie śmie wyjawić swoich uczuć, może więc ja przemówię za niego... Tak, właśnie: pójdę, pomówię z tą młodą filisterką i zobaczymy...
Page:PL A Daudet Mały.djvu/213
This page has not been proofread.