Page:PL A Daudet Mały.djvu/216

This page has not been proofread.

nadeszła chwila!...“ — i już miałem imię Kubusia na ustach, ale panna Pierrette nie dała mi mówić. Szeptem i nie patrząc na mnie, zapytała:
 — Czy to panna „Biała Kukułka“ nie dozaala panu bywać u przyjaćiół?
 W pierwszej chwili myślałem, że żartuje, ale nie, mówiła zupełnie poważnie i sądząc po szkarłacie lic i falowaniu staniczka, musiała być nawet bardzo wzrusona. Widocznie mówiono w jej obecności o „Białej Kukułce“ i wyobraziła sobie na pewno coś, czego wcale nie było. Mogłam jednem słowem wyprowadzić ją z błędu, ale nie wiem co za odruch bezsensownej próżności powstrzymał mnie... Wówczas, nie mogąc się doczekać mojej odpowiedzi, panna Pierrotte odwróciła się i podnosząc długie rzęsy, dotychczas opuszczone, spojrzała na mnie. Nie, co mówię! to nie ona na mnie spojrzała, lecz czarne oczy! zamglone łzami i pełne tkliwych wyrzutów. O, ukochane czarne oczy! radości mej duszy!
 Trwało to tylko mgnienie oka; długie rzęsy opadły natychmiast, czarne oczy znikły i miałem znów przy sobie tylko pannę Pierrotte. Prędko, prędko, nie czekając na nowe objawienie, zacząłem mówić o Kubusiu. Powiedziałem przedewszystkiem, jaki on dobry, prawy, dzielny, szlachetny. Opowiadałem o jego niewyczerpanem poświęceniu dla mnie, o jego macierzyńskiej troskliwości, tak czujnej, że mogłaby jej pozazdrościć rodzona matka. To Kubuś żywił mnie i ubierał, jemu zawdzięczałem możność istnienia w Paryżu, kosztem Bóg wie jakiej pracy i wyrzeczeń z jego strony. Gdyby nie on — byłbym wciąż jeszcze