Page:PL A Daudet Mały.djvu/217

This page has not been proofread.

w owem mrocznsm wlezieniu, w Sarlance, gdzie tyle ucierpiałem.
 Gdym doszedł do tego miejsca mojej przemowy, panna Pierrotte wzruszyła się bardzo i zobaczyłem wielkie łzy, spływające po jej policzkach. W prostocie ducha pomyślałem, że ona nad Kubusiem płacze i powiedziałem sobie: — „Wszystko idzie jak najlepiej!“ — Stałem się jeszcze wymowniejszy. Odmalowałem smutek Kubusia i tę głęboką miłość, która mu serce raniła. O, po trzykroć szczęśliwa kobieta, która...
 Tu ponsowa różyczka wysunęła się, nie wiem jakim sposobem, z włosów panny Kamili i upadla u mych stóp. Namyślałem się, jak dać delikatnie do zrozumienia Kamili, że ona jest właśnie tą po trzykroć szczęśliwą kobietą, którą Kubuś umiłował. Mała ponsowa różyczka ułatwiła mi sytuację. Mówiłem wam przecie, że była to czarodziejka nielada! Podniosłem ją szybko, ale bynajmniej nie zwróciłem jej właścicielce.
 — To będzie dla Kubusia od pani! — rzekłem z domyślnym uśmiechem.
 — Dla Kubusia, jeśli pan już tak chce koniecznie odparła z westchnieniem panna Pierrotte.
 Ale w tej samej chwili ukazały się czarne oczy i spojrzały na mnie czule, jakgdyby chciały powiedzieć: — „Nie, nie dla Kubusia, ale dla ciebie!“ i gdybyście mogli widzieć, jak one to mówiły, z jaką żarliwą prostotą, z jak wstydliwem a niepohamowanem uniesieniem! Ja jednak wahałem się jeszcze i czarne oczy musiały mi powtórzyć raz dru-