wała się. Szkodziły jej mgły. Trzeba ją było odesłać na południe. Biedaczka nie miała sił rozstać się z nami. Błagała, by ją pozostawiono, obiecywała święcę, że nie umrze. Trzeba było wyprawić ją przemocą. A gdy powróciła w swoje strony, z rozpaczy wyszła za mąż.
Po odjeździe Anny nie przyjęto innej służącej. Był to dla mnie szczyt nędzy. Do cięższych robót przychodziła stróżka. Mama paliła przy kominie swoje śliczne rączki, które tak lubiłem całować, a po zakupy chodził Kubuś. Wieszano mu wielki kosz na ręku i mówiono: — „Kupisz to i to“. — A on kupował „to i to“ doskonale, ale naturalnie nie omieszkał się przytem napłakać porządnie.
Biedny Kubuś! i jemu było bardzo źle. Pan Eyssette, widząc go ciągle we łzach, nie mógł go wkońcu wcale znosić i nie szczędził mu wymysłów... Cały dzień słychać było tylko: — „Jesteś niedołęga, osioł z ciebie!“ — I w obecności ojca biedny chłopak rzeczywiście stawał się do niczego. Starając się powstrzymać gwałtem łzy, krzywił się tylko niemiłosiernie, co go mocno szpeciło. Pan Eyssette przynosił mu nieszczęście.
Posłuchajcie, naprzykład, jak to było z dzbankiem:
Wieczorem, w chwili, kiedy siadaliśmy do stołu, spostrzegliśmy, że niema ani kropli wody w domu.
— Mogę przynieść, jeśli trzeba — odzywa się Kubuś — dobre chłopię — i chwyta dzban, wielki dzban kamienny.
Pan Eyssette wzrusza ramionami:
Page:PL A Daudet Mały.djvu/22
This page has not been proofread.