Page:PL A Daudet Mały.djvu/220

This page has not been proofread.

wet usposobienia. Przypuszczam, że Kubuś cierpiał bardzo, ale nigdy tego po sobie nie pokazywał. Ani jednego westchnienia, ani jednej skargi. Chodził tam zawsze po dawnemu w niedziele i był ze wszystkimi równy, pogodny. Nie zadawał już sobie tylko trudu misternego wiązania krawata. Dumny i spokojny, zabijał się pracą i szedł odważnie przez życie, z oczami, utkwionemi w jeden cel: odbudowanie ogniska domowego. O Kubusiu, o moja Matko!...
 Co do mnie, to odkąd mogłem kochać czarne oczy swobodnie, bez wyrzutów sumienia, oddałem się niepodzielnie i bez pamięci mojemu uczuciu. Nie opuszczałem wprost dom u Pierrotte’ów. Zdobyłem tam sobie serca wszystkich, ale za cenę iluż to kompromisów, o Boże! Nic mnie nie kosztowało przynosić cukier staremu Lalouette, grywać w karty z damą wielkich zalet... Nazywano mnie Faworyś. Zazwyczaj Faworyś przychodził około południa; o tej porze Pierrotte był w sklepie, a panna Kamila na górze, w salonie, z damą wielkich zalet. Jak tylko wchodziłem, czarne oczy ukazywały się natychmiast, a dama wielkich zalet również natychmiast pozostawiała nas samych. Ta szlachetna niewiasta, którą Seweńczyk przydał córce do towarzystwa, uważała, że z chwilą mego przybycia wszelkie jej obowiązki ustawały. Śpieszyła, co tchu, do kredensu, do kucharki i rozkładała karty. Oczywiście ja nie miałem nic przeciwko temu; pomyślcie tylko — sam na sam z czarnemi oczami!
 O Boże, ileż rozkosznych chwil przeżyłem w tym żółtym saloniku. Zwykle przynosiłem jakąś książkę,