Page:PL A Daudet Mały.djvu/241

This page has not been proofread.

nowej piosenki członka Paweau, czego mi tenże nigdy nie wybaczył.
 W dwa dni po tym pamiętnym wieczorze otrzymałem od panny Pierrotte bilecik, równie krótki, jak wymowny: „Proszę przyjść zaraz, ojciec wie wszystko“. A poniżej drogie „czarne oczy“ dopisały: „Kocham!“
 Trochę mnie, przyznaję, zaniepokoiła ta wielka nowina. Od dwóch dni biegałem ze swoim rękopisem po wydawcach i daleko mniej zajęty byłem „czarnemi oczami“, niż poematem. A oprócz tego, wcale mi się nie uśmiechała perspektywa rozmowy z grubym Seweńczykiem. To też, poim o serdecznych nawoływań „czarnych oczu“, przez dni kilka nie pokazywałem się tam wcale. Mówiłem sobie, chcąc usunąć wszelkie zwątpienia, co do szczerości moich zamiarów: — „Jak sprzedam mój poemat!...“ — Na nieszczęście nie sprzedałem go. W one czasy, nie wiem czy tak samo jest i dziś jeszcze, panowie wydawcy byli to ludzie bardzo łagodni, grzeczni, wspaniałomyślni, uprzejmi, ale mieli jedną wielką wadę: oto — nie można ich było nigdy zastać. Na podobieństwo tych zbyt małych gwiazd, dostrzegalnych tylko przez wielkie teleskopy obserwatorjum astronomicznego, panowie wydawcy byli niewidzialni dla tłumu. Przychodziłem o najróżniejszych porach dnia; zawsze mi odpowiadano, że należy przyjść kiedy indziej...
 Boże, ileż ja się nalatałem po tych kięgarniach, ile drzwi oszklonych naotwierałem nadaremnie! Ileż to razy zatrzymywałem się przed wystawami, zadając sobie z bijącem sercem pytanie: — „Wejść czy nie wejść?“ — Tam, wewnątrz, było ciepło, unosił się za-