W czasie naszej rozmowy „Biała Kukułka,” która tylko co wróciła, zaczęła śpiewać swoją rozwlekłą piosenkę: Tolokoiotinian! Tolokototinian!
— Wiesz — szepnął — „czarne oczy“ są zazdrosne o naszą sąsiadkę. Myślą, że mają w niej rywalkę... Nadaremnie mówiłem, kim ona jest — nie chciały mnie słuchać wcale... „Czarne oczy“ zazdrosne o „Białą Kukułkę“! — jakie to śmieszne, prawda?
Próbowałem się uśmiechać, ale w głębi byłem głęboko zawstydzony, bo jeśli „czarne oczy” były zazdrosne o „Białą Kukułkę”, to wszak tylko z mojej winy.
Nazajutrz po południu udałem się do pasażu Saumon. Chciałem pójść wprost na czwarte piętro i pomówić z „czarnemi oczami”, zanim zobaczę się z Pierrotte’em, ale czatował na mnie u progu i nie mogłem się wymknąć. Musiałem zajść z nim do sklepu i zasiąść za kontuarem. Od czasu do czasu w drugim pokoju rozbrzmiewały dyskretnie tony fletu.
— Panie Danielu — przemówił Seweńczyk tak płynnie i z taką swadą, jakiej się po nim nie spodziewałem — chcę pana o coś zapytać... Sprawa jest prosta i nie będę jej owijał w bawełnę, że tak słusznie powiedzieć można... mała kocha pana całem sercem... Czy pan kocha ją także naprawdę?
— Z całej duszy, panie Pierrette.
— Więc wszystko składa się jak najlepiej. Ot, co panu zaproponuję. I pan, i moja mała jesteście jeszcze za młodzi, aby się pobrać. Musicie poczekać ze trzy lata. Mą pan więc jeszcze dość czasu, aby wyrobić sobie jakieś stanowiska... Nie wiem, czy w dal-
Page:PL A Daudet Mały.djvu/243
This page has not been proofread.