Page:PL A Daudet Mały.djvu/255

This page has not been proofread.

których nie mógł dojrzeć za pierwszym razem, dodawały jej jeszcze uroku, łagodząc twardy, dumny wyraz twarzy. Były to włosy blond z popielatym odcieniem, delikatne, zwiewne, niby złocista mgła dokoła głowy.
 Na widok Małego pani przerwała deklamację; rzuciła nóż i książkę poza siebie, spuściła wdzięcznym ruchem rękaw i podeszła do gościa, wyciągając doń rękę po męsku:
 — Dzieńdobry, sąsiedzie! — rzekła z miłym uśmiechem — zastał mnie pan w przystępie furji tragicznej. Studjuję roię Klitemnestry... Prawda, że porywająca?
 Usadowiła go przy sobie na kanapie i zaczęła się ożywiona rozmowa.
 — Pani (nie śmiał jej tytułować „sąsiadką“) poświęca się sztuce dramatycznej?
 — Oh, wie pan, taki sobie kaprys tylko, tak samo jak się poświęcałam rzeźbie i muzyce!... Zdaje się jednak, że tym razem wzięło mnie to naprawdę... Będę debjutowała w Teatrze Francuskim.
 W tej chwili wielkie ptaszysko z głośnym furkotem skrzydeł usiadło na głowie Małego.
 — Niech się pan nie obawia — powiedziała dama, śmiejąc się z jego przerażonej miny — to mój kakatoes, kochane stworzonko, które przywiozłam sobie z wysp Markizów.
 Wzięła ptaka, przemówiła do niego po hiszpańsku, popieściła i zaniosła na złocony drążek w drugim końcu pokoju. Mały otwierał wielkie oczy... Murzynka... kakatoes... Teatr Francuski, wyspy Markizy...
 ...Co za dziwna kobieta!... myślał, zachwycony.