mną jeden z tych małych poławiaczy korali, których widują się w zatoce Neapolitańskiej... Wieczorem opowiadałam o tem moim znajomym; nie domyślaliśmy się jednak wcale, że mały poławiacz korali jest wielkim poetą i że na dnie owego glinianego dzbana spoczywa „Sielski Dramat“
Mały był w siódmem niebie. Czyż można było wyrazić umiejętniej zachwyt a zarazem szacunek?! Uśmiechnął się skromnie i pokłonił. W tej chwili „Biała Kukułka“ wprowadziła nowego gościa. Był nim nie kto inny, jak wielki poeta indyjski z kawiarenki, Baghawata. Podszedł do pani domu i podał jej książkę w zielonej okładce.
— Odnoszę pani jej motyle. Co za dziwaczny utwór!
Pani zatrzymała go ruchem ręki. Zrozumiał, ze autor jest obecny i spojrzał na niego z wymuszonym uśmiechem. Zapanowało kłopotliwe milczenie, które przerwał swojem wejściem trzeci gość. Był to profesor dykcji; obrzydliwy garbus w rudej peruce, o bladej twarzy; w uśmiechu ukazywał rząd spróchniałych zębów. Podobno, gdyby nie ów garb, profesor stałby się największym artystą dramatycznym naszych czasów. Nie mogąc z powodu kalectwa wstąpić na deski sceniczne, wynagradzał to sobie, przygotowując adeptów i rozsiewając plotki o wszystkich artystach współczesnych.
Jak tylko się ukazał, dam a zawołała:
— Czy widział pan izraelitkę? Jakże się popisała dziś wieczór?
Page:PL A Daudet Mały.djvu/257
This page has not been proofread.