Page:PL A Daudet Mały.djvu/267

This page has not been proofread.

pokoik! Tak go lubiłem dawniej, a teraz tak mi tu źle! Za często tu przychodziła ona. Rozumiesz, miała mnie pod ręką, w domu — to bardzo wygodnie. O, ms był to już pokój, w którym się pracuje...
 Czy byłem w domu — czy byłem niobecny, wchodziła do mnie, szperała wszędzie. Raz zastałem ją przewracającą w szufladzie, w której przechowuję, co mam najdroższego na świecie: listy matki, twoje listy od „czarnych oczu “ — te ostatnie w złoconem pudełku, które znasz pewnie. W chwili, gdy wszedłem, Irma Borel miała je otworzyć; zaledwie zdążyłem rzucić się i wyrwać je z jej rąk.
 — Co ty tu robisz?! — zawołałem, oburzony.
 Przybrała najtragiczniejszą ze swoich póz:
 — Uszanowałem listy twojej matki, ale te należą do mnie, ja je chcę... Oddaj mi! Oddaj mi pudełko!
 — Co chcesz z niem zrobić?
 — Chcę przeczytać listy, które się w niem znajdują.
 — Nigdy — odrzekłem.
 — Ja o twojem życiu nie wiem nic, ty zaś znasz moje całkowicie.
 — O, Dani-Dan! — był to dzień turecki — O Dani-Dan, czyż możesz robić mi podobne wymówki? Czyż nie masz wstępu do mojego domu o każdej porze dnia? Czy nie znasz wszystkich tych, którzy u mnie bywają?...
 Przymilała się tak do mnie, usiłując jednocześnie odebrać mi pudełko.
 — Skoro tak, pozwalam ci je otworzyć pod jednym warunkiem...
 — Mianowicie?