Różniła mnie od nich nietylko moja bluza. Oni mieli ładne teczki do książek, kałamarze z bukszpanowego drzewa, które ślicznie pachniały, zeszyty, ładnie oprawione, książki nowe z licznemi komentarzami u dołu każdej strony. A ja? Moje książki były to stare foljały, kupowane u antykwarjuszy, pożółkłe, zniszczone, cuchnące pleśnią; okładka była zawsze podarta, niekiedy brakowało nawet kartek. Kubuś naprawiał mi je, jak tylko potrafił najlepiej, ale stale używał za dużo klajstru, wskutek czego wszystko to pachniało bardzo nieprzyjemnie. Klejenie i oprawianie stało się teraz jeszcze jedną jego manją obok płaczu. Miał zawsze na kominie pełno garnuszków z klajstrem i jak tylko mógł na chwilę wyrwać się ze sklepu, zaraz zabierał się do klejenia i oprawiania. Przez resztę dnia roznosił paczki po mieście, pisywał listy pod dyktandem ojca, chodził po zakupy — jednem słowem, pracował w handlu.
Co do mnie, to zrozumiałem bardzo prędko, że jeśli się jest stypendystą, nosi się bluzę i przezwisko „Mały“, to trzeba pracować dwa razy tyle, co inni, aby stanąć z nimi narówni; i Mały wziął się do roboty naprawdę z całych sił.
Dzielny Mały! Widzę go, jak siedzi zimą w nieopalanym pokoju, pochylony nad stołem, z nogami, owiniętemi w koce. Śnieg smaga szyby. Ze sklepu słychać pana Eyssette, jak dyktuje:
... Łaskawy list W. Pana z dnia 8 b.m. otrzymałem... I płaczliwy głos Kubusia, klóry powtarza:
... Łaskawy list W. Pana z dnia 8 b. m. otrzymałem...
Page:PL A Daudet Mały.djvu/27
This page has not been proofread.